Część 1 – Olimpiady humanistyczne, językowe i ekonomiczne.
Wszystkie wywiady przeprowadzili Jakub Ryszka i Wojciech Seweryn.
Nowodworek jako jedno z najlepszych liceów w Krakowie kładzie dość duży nacisk na uczestnictwo we wszelakich konkursach, a w szczególności w olimpiadach. Oczywiście nikt nikogo nie zmusza, ale wielu uczniów czuje obowiązek okazania się „godnym” przynależności do tej szkoły. Reszta z kolei jest ambitna i nie chce pisać matury. Niektórzy planują nawet pójście na studia!
Przed wami, drodzy Czytelnicy, pierwsza część wywiadów z olimpijczykami (finalistami i laureatami). Pytaliśmy o to, co jest najważniejsze w danej olimpiadzie, aby pokazać, co dana olimpiada daje oraz dlaczego warto wziąć w niej udział. Przy każdej rozmowie znajduje się link, który przekieruje Was bezpośrednio do strony organizatorów.
SEMPER IN ALTUM!
Spis treści:
Łukasz Ruman (Olimpiada Historyczna)
Julia Radym („Losy żołnierza i dzieje oręża”)
Wiktoria Bartkowiak (Olimpiada Znajomości Afryki)
Stanisław Kownacki (Olimpiada Języka Łacińskiego)
Stanisław Szczawiński (Olimpiada Języka Łacińskiego)
Kornelia Kiszka (Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej)
Maksymilian Palarczyk (Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej)
Helena Płaszczak (Olimpiada wiedzy o UE COPTIOSH)
Piotr Banaśkiewicz (Olimpiada wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym)
Kacper Nowina-Konopka (Olimpiada Wiedzy o Prawie i o Państwie i Prawie)
Katarzyna Dubińska (Olimpiada Literatury i Języka Polskiego)
Łukasz Ruman 3E, laureat Olimpiady Historycznej
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Już w wakacje zacząłem czytać lektury, które mnie obowiązują, choć w praktyce dopiero od października zacząłem się uczyć mocniej.
Ile czasu poświęcasz na naukę? Czy robisz sobie jakieś dni wolne?
Jestem raczej zwolennikiem pracy „w kratkę”. Przez chwilę dużo się uczę, potem robię przerwę, a następnie znowu się uczę. Długie sesje raczej nie idą mi dobrze, więc robię chwilę wolnego na spotkanie z przyjaciółmi czy wyjście z domu. Zajmuje mi to zazwyczaj dwie godziny, chociaż przed samą olimpiadą jestem w stanie się przygotowywać przez 4 do 6 godzin dziennie.
Stresowałeś się? Jeśli tak, w jaki sposób sobie radziłeś?
Tak, jestem człowiekiem dość nerwowym, który się często niepotrzebnie przejmuje drobnostkami. Przed olimpiadami bardzo się stresowałem, tym bardziej, gdy zbliżał się termin. Nauczyłem się jednak z tym radzić. Robię sobie przerwy, podczas których oglądam filmy na Youtubie, spotykam się wieczorami z przyjaciółmi oraz stosuję inne klasyczne sposoby na odstresowanie, żeby tylko się rozluźnić i skupić na czymś prostszym.
W jaki sposób przyswajałeś obowiązujący cię materiał?
Nie miałem na to specjalnych sposobów. Dla mnie najlepszym jest czytanie, czytanie i jeszcze raz czytanie. Mam notatki zrobione w pierwszej klasie, które sobie często aktualizuję. Cały czas powtarzam to, co muszę wiedzieć. Na przykład jestem w stanie czytać jeden rozdział notatek 4 razy dziennie i po prostu zapamiętuję, o co tam chodziło. Mam taką przypadłość, że trudno mi jest zapamiętać nazwy, czy tego typu zależności. Wypisuję więc sobie na małych karteczkach biurowych te najbardziej dziwaczne i najtrudniejsze do zapamiętania (na przykład 9 takich nazw) i chodzę w kółko po pokoju, powtarzając je przez jakieś 10 minut, bądź do momentu, gdy wszystkie zapamiętam.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Przede wszystkim rozmawianie. Szczególnie z przyjaciółmi, którzy również interesują się historią oraz z rodzicami. Opowiadam im o jakichś rzeczach i staram się to robić w ciekawy sposób. Robię to po to, żeby pokazać, że umiem pochwalić się swoją wiedzą. Próbuję pokazywać fakty jak najciekawiej. To się szczególnie liczy na olimpiadach. Tam egzaminatorzy nie sprawdzają cię z tego, czy umiesz wyrecytować na pamięć podręcznik do historii zdanie po zdaniu, tylko chcą zobaczyć, czy umiesz poukładać fakty przyczynowo-skutkowo. Dlatego to jest ważne, żeby umieć to przedstawić. Najlepiej jest prezentować to innym, bo sam możesz oceniać się zbyt łagodnie.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
W pierwszej klasie zostałem dobrze oceniony, nawet lepiej niż w drugiej. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego. Po latach uważam, że moja wypowiedź nie była dobra – strzeliłem wówczas dużą gafę. Ale udało mi się chyba przez to, że odpowiadałem jako ostatni, więc egzaminatorzy byli po prostu zmęczeni. Stąd taka pozytywna ocena. W pierwszej klasie dzięki właśnie szczęściu udało mi się tak daleko zajść. Trzeba też pamiętać, że największym fartem jest z reguły temat, który może szczególnie spasować.
Co sprawiło ci największy problem, gdy patrzysz na całą Twoją drogę do finału? Czy w jej trakcie coś wzbudziło negatywne emocje?
Przede wszystkim chyba to z zapamiętaniem trudnych nazw i imion własnych, a przede wszystkim ich zapisaniem. Bardzo często niepoprawnie wymawiam te nazwy przez to, że nie znam tak dobrze języków obcych. Raz zdarzyło mi się, że przekręciłem nazwisko autorów książek, które cytowałem. Szczególnie okropne wspomnienie natomiast miałem w drugiej klasie, ponieważ na etapie pisemnym, w komentarzu do pracy, nie uznano mi książki, na której się oparłem, natomiast uznali mi ją do mojego spisu lektur na etap ustny. Takie – moim zdaniem – nieczyste zagranie z ich strony: raz mi uznają i pozwalają mi się na niej opierać, a innym razem, jak robię to samo w pracy pisemnej, to piszą, że „są lepsze pozycje do cytowania, więc nie uznajemy tego”. Do dziś tego nie rozumiem. Nie pomyślałem nawet, żeby się od tego odwołać, bo miałem sporo innych małych błędów.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Ja jestem w tym dziwnym procencie uczniów, który nie ma najmniejszych trudności z etapem ustnym, a nawet woli go bardziej od etapów pisemnych. Więc jestem tutaj wyjątkiem. Nigdy nie miałem z tą częścią problemów, czułem się jak zawsze – opowiadałem innym osobom swoje historie w taki sposób, by było to jak najciekawsze. Zawsze słyszałem, że lepiej mówię niż piszę, dlatego nigdy nie miałem z tym problemów. Przygotowywałem się więc więcej do etapu pisemnego niż ustnego.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków - ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Do mojej pierwszej olimpiady trafiłem dzięki Panu Profesorowi Urbankowi, który mnie tu wziął „na siłę”. Parę dni wcześniej napisałem dobrze kartkówkę z historii, po czym pan profesor stwierdził, że się nadam na olimpiadę. Bardzo dużo mi ona pomogła, bo w jej trakcie Profesor Urbanek pokazał mi strategię, to, na czym miałem się skupić, co było ważne, a co nie. Uważam, że w olimpiadach najważniejsza jest strategia. Nie musisz uczyć się wszystkiego z podręcznika słowo w słowo, tylko powinieneś nauczyć się jak rozwiązywać zadania. Profesor Urbanek w tej dziedzinie jest specjalistą i bardzo mi pomógł. Rozmawiajcie z nauczycielami, czy z olimpijczykami z poprzednich lat, żeby nauczyć się jak najlepszej strategii.
Poza tym, startujcie już w pierwszej klasie. Najprawdopodobniej wam się wtedy nie uda, ale nie przejmujcie się, bo nabierzecie doświadczenia, a ono jest najważniejsze. Teraz na przykład wiem, że powinienem skupić się na tym w drugiej klasie i wtedy dać z siebie wszystko, a tak zostawiłem to sobie na trzecią klasę i muszę jednocześnie liczyć się z maturą, co jest dość problematyczne. Więc idźcie w pierwszej klasie, by się zapoznać z metodami oceniania oraz formą i w drugiej klasie dać z siebie wszystko, żeby w trzeciej było to ostatecznością, a nie koniecznością. Uczcie się jak najwcześniej i jak najszybciej, bo potem będziecie na to mieli coraz mniej czasu.
Na sam koniec chciałbym bardzo podziękować Profesorowi Urbankowi oraz Profesorowi Sokalskiemu. Bez ich pomocy nie zaszedłbym tak daleko.
Julia Radym 2E, finalistka Losów Żołnierza i Dziejów Oreża Polskiego
Kiedy zaczęłaś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Swoje przygotowania zaczęłam w zasadzie już na początku września, kiedy w ogóle dowiedziałam się, że istnieje możliwość wzięcia udziału w takiej olimpiadzie. Ja sama nie planowałam pójścia na taką olimpiadę w pierwszej klasie, ponieważ byłam już wystarczająco wystraszona, że jestem w nowej szkole i wszystkim tym, co się działo wokół mnie. Ale kiedy dowiedziałam się, że taka olimpiada jest, to zapisałam się i faktycznie starałam się tak w miarę systematycznie uczyć.
Ile czasu poświęcałaś na naukę? Czy miałaś jakieś dni wolne?
Na naukę starałam się poświęcać w miarę dużo czasu, ale też bez przesady. Ważna dla mnie była systematyczność, tzn. codziennie co najmniej dodatkowa godzina tej nauki, po lekcjach. Wiadomo, najwięcej człowiek uczy się na delegacji, bo wtedy jest już maksymalne skupienie się na tym, czego trzeba się nauczyć.
Stresowałaś się?
Na początku stresowałam się bardzo, bo byłam jedyną dziewczyną, to po pierwsze. A po drugie nie wiedziałam, jak to wygląda, bo to było dla mnie zupełnie nowe. Nie wiedziałam również w ogóle jak to wygląda w liceum, bo jednak w podstawówce już to miałam w miarę opanowane. Na początku stresowałam się dużo, ale potem było lepiej.
Jak radziłaś sobie ze stresem?
Myślę, że po prostu wiedziałam, jaki jest mój cel, po co ja tam jestem i co chcę osiągnąć. To mi jakoś pomagało i motywowało. A poza tym inni, starsi koledzy chętnie dawali mi wskazówki, na co zwrócić uwagę oraz na czym się skupić.
W jaki sposób przyswajałaś obowiązujący cię materiał?
Mogę powiedzieć, że tradycyjnie, tj. siadałam i kilka godzin się uczyłam. Starałam się skupić. Odkładałam telefon jak najdalej, by mnie nie rozpraszał i czytałam. Nie miałam jakiś specjalnych technik.
Czy stosowałaś jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Czasami oglądałam filmy z tej epoki, które mogłyby mi jakoś lepiej zobrazować, jak to mogło wyglądać. Innym razem czytałam różne artykuły albo szłam do muzeum, żeby przyjrzeć się bliżej eksponatom, które mogą być istotne.
Przykład jakiejś sytuacji, w której dopisało ci szczęście?
Tak, miałam taki moment. Dokładnie dzień przed olimpiadą powtórzyłam coś, co dzień później na tym teście się pojawiło. Dodatkowo było to trudne.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą Twoją drogę do finału? Czy w jej trakcje coś wzbudziło twoje negatywne emocje?
Tak, było i to właściwie już na samym końcu tej drogi. Podczas odpowiedzi ustnej dostałam temat, który mi zupełnie nie odpowiadał i z którego ja nie wiedziałam praktycznie nic. To mnie zdenerwowało. Na szczęście dałam radę, ale... chyba trochę okrężną drogą.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mogłabyś opisać, jak ty się do niej przygotowywałaś oraz jak ją zapamiętałaś?
Do odpowiedzi ustnej na początku się w ogóle nie przygotowywałam, bo nie wiedziałam, jak to wygląda i z czym to się je. Dopiero potem, w dalszych etapach, ćwiczyłam to z Profesorem Urbankiem, który przygotowywał nam specjalnie tematy, na które musieliśmy się wypowiadać. Następnie komentował co było dobrze, a co źle. Potem już sama w domu ćwiczyłam i starałam się opracować jakiś schemat, który by mi pomógł.
Błędy i wnioski z tej olimpiady.
Szczerze – nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej. Myślę, że mogłam jednak bardziej przyłożyć się do odpowiedzi ustnej. Sądzę też, że mimo wszystko mogłam trochę bardziej odpuścić i aż tak bardzo nie stresować się w niektórych momentach, w których nie było to potrzebne.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i z konkretnie tego przedmiotu.
Powiem ogólnie. Bardzo ważną rolę gra doświadczenie i myślę, że fajnie jest brać udział w olimpiadach od pierwszej klasy, żeby potem, w kolejnych latach, już wiedzieć, jak to wygląda. Ponadto wiedza, czego się spodziewać, mocno wpływa na psychikę i zmniejsza poziom stresu. Dlatego sądzę, że warto jest zacząć brać udział w olimpiadach jak najwcześniej.
Pozdrawiam moją klasę!
Wiktoria Bartkowiak 2E, finał Olimpiady wiedzy o Afryce (2 lata z rzędu)
Kiedy zaczęłaś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Tak około dwa, trzy tygodnie przed. Na początku tylko rozwiązywałam testy, a teraz, za drugim razem, przeczytałam już wszystkie lektury do tego pierwszego etapu.
Ile czasu poświęcałaś na naukę? Czy miałeś jakieś dni wolne?
Na pewno jeden dzień w tygodniu starałam się mieć taki wolny dla znajomych, dla rodziny. I też, jeśli czułam się już przytłoczona tą nauką, to po prostu do końca dnia się nie uczyłam i miałam wolne. Ale poza tym raczej codziennie.
Czy stresowałaś się? Jeśli tak, w jaki sposób sobie radziłaś?
Jeśli się stresowałam, to starałam się zrobić taką przerwę od nauki, żeby na parę godzin albo do końca dnia tak całkiem zapomnieć o istnieniu tej olimpiady. Dobrze jest też wtedy spotkać się ze znajomymi, obejrzeć coś albo po prostu się przespać i potem już jest dużo lepiej.
W jaki sposób przyswajałaś obowiązujący cię materiał?
Robiłam sobie notatki, bo właśnie materiał do tej olimpiady jest zawarty w lekturach. Powtarzałam wszystko, z czym miałam problem. Rozwiązywałam te testy z poprzednich lat i tak dla systematyczności nauki to często korzystałam z techniki Pomodoro. Chodzi o to, że 25 minut poświęca się na naukę, później pięć minut przerwy i tak cały czas. I to bardzo pomaga, jeśli się nie ma takiej motywacji. Bo 25 minut to nie jest bardzo dużo.
Czy stosowałaś jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Przepisywałam sobie parę razy, jeśli wiedziałam, że coś jest bardzo ważne. Jakieś zakreślacze, żeby to wszystko ładnie wyglądało, ale właściwie to nie miałam jakoś dużo takich problemów.
Przykład jakieś sytuacji, w której dopisało ci szczęście?
Tak, w tym roku, wieczorem przed etapem okręgowym, nie miałam siły sobie nic powtarzać. Przeglądałam moje notatki i powtórzyłam sobie świętych z Afryki, z jednej z lektur. I było kilka pytań właśnie z tego zakresu i wiem, że inni mieli z tym dosyć spore problemy. Ale ja akurat zapamiętałam wszystko.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą Twoją drogę do finału?
Najgorsza jest formuła tej olimpiady sama w sobie, bo po prostu trzeba zapamiętać bardzo dużo bardzo szczegółowych informacji, z którymi nie mamy żadnej styczności na co dzień, więc trzeba uczyć się do zera. Momentami to było dosyć ciężkie. Poza tym, miałam też problemy z zachowaniem systematyczności w powtarzaniu informacji. Jednak ona jest tu kluczowa.
Czy w jej trakcje coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Właściwie, to nie miałam takiej sytuacji. Być może dlatego, że są to pytania zamknięte i materiał jest jasno określony. Wiadomo, czego się spodziewać.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mogłabyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałaś oraz jak ją zapamiętałaś?
Nie ma etapu ustnego. On jest w finale, ale w tym roku się nie odbywa ze względu na Covid.
Czyli dwa razy byłaś w finale i ani razu nie brałaś udziału w etapie ustnym?
Tak, dokładnie. Poza tym, ten etap nie jest dla wszystkich, tylko dla kilku najlepszych osób, już po napisaniu testu. Więc to też nie jest powiedziane, że musiałabym brać w nim udział, gdyby się odbywał.
Błędy i wnioski z tej olimpiady.
Strasznie ciężko mi powiedzieć... Mogłam w zeszłym roku wykorzystać całą moją delegację, czyli te dwa tygodnie, bo w tym roku to zrobiłam i dużo łatwiej było się nauczyć. W zeszłym roku wzięłam sobie tylko kilka dni tej delegacji i to takie... Na wyrywki. Nie w ciągu przez kilka dni, tylko, że jednego dnia chodziłam do szkoły, drugiego się uczyłam. I to się nie sprawdziło jakoś bardzo, więc lepiej wykorzystać tę możliwość delegacji.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i z konkretnie tego przedmiotu.
Bardzo warto jest wziąć udział w olimpiadzie, bo właściwie nie ma się nic do stracenia, a można dużo osiągnąć. Olimpiada jest bardzo przyjemna, przez formułę zamkniętych pytań, więc jeśli się czegoś nie wie, można po prostu strzelić – nie ma ujemnych punktów. I bardzo polecam tę olimpiadę osobom, które mają dobrą pamięć, są w stanie zapamiętać dużo takich szczegółów, bo tego jest naprawdę mnóstwo. I to chyba dotyczy wszystkich olimpiad, bo ta wiedza może się nam kiedyś przydać, nawet nie pójdzie nam za dobrze. Przecież nie ma nic do stracenia.
Chciałabym pozdrowić Sylwestra Pozorskiego i trzymam za niego kciuki, żeby w przyszłym roku wziął udział w tej olimpiadzie.
Stanisław Kownacki 2K, uczestnik Olimpiady Języka Łacińska
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Można powiedzieć, że w ogóle nie przygotowywałem się do olimpiady, lecz również zgodne z prawdą będzie, jeśli powiem, że cały rok to robiłem. Mam za tydzień olimpiadę, więc teraz rzeczywiście muszę się uczyć. Wiedza nabyta w klasie pierwszej, umiejętność sprawnego posługiwania się słownikiem i odrobina szczęścia pozwalają napisać pierwszy etap OJŁ z marszu.
Ile czasu poświęcasz na naukę? Czy robisz sobie jakieś dni wolne?
Uczę się generalnie cały czas. Mając w perspektywie olimpiadę, staram się każdą wolną chwilę wykorzystać na naukę. Jednak czasami mam jej już tak serdecznie dość, że robię sobie dzień wolny, który poświęcam na zajęcie się rzeczami przyziemnymi. Choć nie tak zupełnie. Dzień bez łaciny jest dniem straconym, dlatego zawsze próbuję albo coś przeczytać, albo przetłumaczyć.
Stresujesz się? Jeśli tak, jak sobie radzisz?
Nie, nie stresuję się olimpiadą. Traktuję ją jako możliwość zgłębienia tematu, sprawdzenia swoich umiejętności, swojej wiedzy. Dlatego nie czuję presji, że muszę przejść do kolejnego etapu, a to chyba najbardziej stresuje.
W jaki sposób przyswajasz obowiązujący cię materiał?
Gramatykę przyswajam robiąc ćwiczenia i powtarzając końcówki. Chyba nikt do tej pory nie wymyślił skuteczniejszej metody. Lektury zaś czytam powoli, nie spiesząc się i starając się jak najwięcej zapamiętać. Nie robię z nich notatek, choć wiem, że niektórzy je robią i dla niektórych są one pomocne.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Specjalnych jakiś nie mam. Staram się urozmaicać naukę. Odpoczywać od tłumaczenia czytając i od czytania tłumacząc. Oprócz tego dbam o higienę umysłu, robiąc sobie krótkie przerwy, które pozwalają mi ze zdwojonym zapałem powrócić do przerwanej czynności.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Tak. W drugim etapie, w części ustnej, składającej się z pytań do lektur obowiązkowych i lektur do wyboru, wylosowałem pytanie z lektur obowiązkowych, które zahaczało o treść lektur dodatkowych. Miałem przez to możliwość dogłębnego omówienia tematu. Jedno z tych z pytań dotyczyło sztandarowego przykładu podstępu w mitologii – Konia Trojańskiego. Kilka dni wcześniej, dla odpoczynku i higieny umysłu, układałem z kolegami alternatywną historię bohaterów spod Troi, dzięki czemu, gdy komisja zadała mi to pytanie, miałem już właściwie przygotowaną w głowie odpowiedź.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą Twoją drogę do finału? Czy w jej trakcje coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Myślę, że najbardziej uciążliwe było dla mnie opanowanie wszystkich lektur. Szczególnie na kilka dni przed drugim etapem, kiedy wiedziałem, że nie zdążę wszystkiego przeczytać. Równocześnie największe obawy budziły się we mnie, gdy uświadomiłem sobie, że jeśli nie przejdę do części ustnej, to cały mój czas wolny, poświęcony na naukę wraz z licznymi wyrzeczeniami, okaże się tylko bardzo pracowitym sposobem na spędzenie ferii. Pocieszałem się myślą, że jeżeli nie przejdę, to sobie odpocznę, ponieważ nie będę się musiał uczyć do trzeciego etapu. Jednak teraz nie żałuję poświęconego czasu. W końcu biorę udział w olimpiadzie z przedmiotu, który mnie pasjonuje.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Część ustna na OJŁ, jak już mówiłem, składa się z pytań do lektur. Przygotowywałem się więc do niej, czytając wskazane pozycje. Pamiętam, że tuż przed samą częścią ustną powtarzałem jeszcze daty i imiona ważnych, moim zdaniem, postaci. Odpowiadanie na pytania z kultury i historii, bo tego właśnie dotyczyły, nie było dla mnie rzeczą nową, na historii to dla nas chleb powszedni, toteż odpowiadając czułem się jak na lekcji. Komisja zaś była niezwykle miła i aż chciało się z nią rozmawiać, więc wspominam część ustną bardzo dobrze.
Błędy i wnioski z olimpiady.
Nie mam szczególnych wniosków, ponieważ jest to moja pierwsza olimpiada. Na szczęście Profesor Ryba służył mi jako moje doświadczenie, za co jestem mu bardzo wdzięczny.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Każdemu, kto chciałby wziąć udział w OJŁ, radzę spróbować. Olimpiada pozwala zagłębić się w temat, który staje się coraz ciekawszy, im więcej czasu mu się poświęci. W momencie, kiedy nie traktujemy jej jako konkurs, lecz jako motywację i pretekst, by poświęcić się kulturze antycznej, przestaje być stresująca. Siadając do pierwszego etapu, postawiłem sobie za cel dostać się do drugiego. Stawiając sobie niewielkie cele, częściej udaje się je nam osiągnąć, a osiągnąwszy - zyskać motywację, aby zdobywać kolejne.
Stanisław Szczawiński 2K, finalista Olimpiady Języka Łacińska
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Szczerze mówiąc, pod samą olimpiadę, to myślę, że poprzedniego dnia.
Ile czasu poświęcałeś na naukę? Czy miałeś jakieś dni wolne?
Nie było tak, żebym sobie robił jakieś dni wolne od nauki do olimpiady. Raczej uczyłem się krótko, ale regularnie, to znaczy - codziennie.
Stresowałeś się? Jeśli tak, w jaki sposób sobie radziłeś?
Tak, stresowałem się. W takiej sytuacji myślę, że ważne jest, aby jakoś odreagowywać ten stres, robić coś innego, żeby inaczej zajmować umysł, niż taką nauką. Ja, żeby odreagować, mogłem czytać jakąkolwiek inną książkę, pisać z moimi kolegami albo po prostu przez chwile nic nie robić.
W jaki sposób przyswajałeś obowiązujący cię materiał?
Raczej tak klasycznie – siadałem i czytałem.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Jeśli chodzi o lektury, to bardzo pomocne było dla mnie, że na chwilę przerywałem czytanie i próbowałem to sobie jakoś ułożyć z tym, co już wiedziałem wcześniej, a czego w tej książce nie było.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Na drugim etapie odpowiadałam dość późno z lektur. I wylosowało mi się pytanie, które parę godzin wcześniej miał mój kolega. Co prawda, nie przemyślałem go jakoś bardzo dokładnie, bo myślałem, że się nie powtórzy, ale zawsze w głowie pojawiła się już jakaś odpowiedź.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą Twoją drogę do finału? Czy w jej trakcje coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Najtrudniejsza rzecz to właściwie było to zaskoczenie pytaniem, jakie dostałem w finale. Nie spodziewałem tego. To też najbardziej mnie sfrustrowało.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Jeśli chodzi o samą formę części ustnej to raczej nie musiałem się do tego przygotowywać. To była kwestia przeczytania lektur, jakoś ułożenia sobie tego materiału w głowie.
Czy Profesor Ryba robił z wami jakieś ćwiczenia?
Jeśli chodzi o lektury, to właściwie nie. Myślę, że w lekturach obowiązkowych jest za dużo przekrojowego materiału, żeby udało się go powtórzyć efektywnie w grupie. A z kolei do wyboru - no to każdy mógł sobie wybrać samemu.
Błędy i wnioski z tej olimpiady.
Myślę, że w samej nauce, w samym przygotowywaniu się do olimpiady, czytałbym lektury obowiązkowe mniej dokładnie. Nie skupiałbym się na szczegółach, tylko tyle, żeby mniej więcej rozumieć o co chodzi w całości, ale nie aż tak szczegółowo. I to tyle z takich konkretnych rzeczy.
A czy nauczyłeś się sposobu rozwiązywania zadań na tej olimpiadzie?
Takie zadania testowe są w drugim etapie dla części pisemnej. Tego tam nie ma dużo, dla mnie to było w miarę proste. Nie było nic, czego nowego bym się dowiedział, bo Profesor Ryba od początku pierwszej klasy nam takie zadania dawał.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i z konkretnie tego przedmiotu.
Myślę, że taką najlepszą radą jest to, żeby się po prostu skupić na nauce. Nie odrywać się, no chyba, że odpocząć. Ale kiedy już się chce coś osiągnąć, to naprawdę trzeba się na tym skoncentrować. Dodatkowo pozwala na to delegacja.
Kornelia Kiszka 3E, Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej
Kiedy zaczęłaś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Robię to tak, jak w przypadku nauki do matury. Około 100 dni przed zaczynałam się uczyć na olimpiadę.
Ile czasu poświęcałaś na naukę? Czy miałaś jakieś dni wolne?
Początkowo było to jakieś 15 godzin w tygodniu. Jednak z kolejnymi etapami było to coraz więcej. Zazwyczaj wolę zrobić sobie krótką przerwę w ciągu dnia, a potem efektywniej pracować niż poświęcić cały dzień na odpoczynek. Pełne wolne zrobiłam sobie tylko wtedy, gdy otrzymałam ostateczne wyniki.
Czy stresowałaś się? Jeśli tak, w jaki sposób sobie radziłaś?
To chyba oczywiste, każdy trochę się stresuje przed takimi olimpiadami. Moim zdaniem najtrudniej jest to przezwyciężyć w klasie maturalnej. Powstaje wtedy dylemat, czy czas, który mam do dyspozycji powinnam poświęcić na olimpiadę czy raczej na maturę.
W jaki sposób przyswajałaś obowiązujący cię materiał?
Robię to standardowo – kładę książkę pod poduszkę i dużo śpię, wiedza sama wchodzi do głowy (śmiech). A tak naprawdę to czytam literaturę konkursową, rozwiązuje zadania i staram się być na bieżąco z wiadomościami z kraju i ze świata. To zawsze pomaga w lepszym przyswajaniu tej wiedzy.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Polecam przygotowywać się do olimpiady nie tylko samemu, ale w towarzystwie. Ja na przykład przygotowywałam się z organizacją Olimpic Masters prowadzoną przez mojego kolegę Kubę Waszkiewicza. Wydaje mi się, że było to dobre rozwiązanie, bo 75% z uczestników jego kursu, w tym ja, dostało się na finał.
Czy miałaś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej idzie na rękę osobom liczącym na łut szczęścia, ponieważ aż 60% punktów można zdobyć z pytań zamkniętych. Jak nie znacie odpowiedzi na dane pytanie, to po prostu strzelajcie. Macie całkiem spore szanse na zdobycie szczęśliwego punktu.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą twoją drogę do finału? Czy w jej trakcie coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Najbardziej problematyczne były sprawy organizacyjne i administracyjne. Ma to silny związek z pandemią, która utrudniła sprawną organizację olimpiady.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mogłabyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałaś oraz jak ją zapamiętałaś?
Część ustna jest dopiero w części finałowej, więc dopiero się do niej przygotowuję. Trzymajcie za mnie kciuki!
Błędy i wnioski z olimpiady.
Nie przeceniajcie swoich możliwości, na olimpiadach są one z reguły bardzo trudne. Mimo to uczcie się do końca, bo wtedy szanse na sukces są większe.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Od siebie powiem tyle: sen i życie prywatne to nie jest wielka cena za sukces (śmiech). Nie warto się zbytnio przemęczać, lepiej rozkładać siły na zamiary. Oprócz tego, jeśli chcecie mieć osiągnięcia olimpijskie, zainteresujcie się olimpiadami już w drugiej klasie. Zawsze warto już wtedy poznać z czym to się je i może niekoniecznie od razu zdobyć tytuł laureata, ale przygotować się na następny rok.
Maksymilian Palarczyk 2AG, Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Przygotowania zacząłem około 3 miesiące przed 1. etapem.
Ile czasu poświęcałeś na naukę? Czy miałeś jakieś dni wolne?
Ciężko podać mi konkretną liczbę. Były dni kiedy siedziałem nad książkami po 3 godziny. Czasami wręcz zdarzało mi się, że nie uczyłem się w ogóle. Tak naprawdę dopiero na 3 tygodnie przed kolejnymi etapami rozpoczynałem systematyczną, bardziej zorganizowaną naukę i uczyłem się codziennie po kilka godzin. Nie chodziłem wtedy na zajęcia szkolne, brałem delegacje nowodworskie.
Stresowałeś się? Jeśli tak, jak sobie radziłeś?
Stres zazwyczaj pojawiał się u mnie dzień przed olimpiadą, a tak to raczej nie. Starałem się wtedy zrelaksować na różne sposoby, między innymi poprzez oglądanie filmów. W ten sposób udawało mi się przynajmniej na chwilę odwrócić uwagę od olimpiady.
W jaki sposób przyswajałeś obowiązujący cię materiał?
Zazwyczaj przepisuje informacje, które znalazłem w różnych książkach. W ten sposób udaje mi się znacznie lepiej utrwalić to, co przeczytałem.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Mój trick jest całkiem prosty. Przeważnie, kiedy zaczynam się uczyć, nastawiam minutnik na 40 minut, a po tym czasie intensywnej nauki robię sobie 10 minutową przerwę. Wtedy z reguły słucham sobie ulubionej muzyki.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Szczęście odgrywa bardzo dużą rolę w takich konkursach jak Olimpiada Wiedzy Ekonomicznej. Podczas pierwszego i drugiego etapu przynajmniej kilka punktów zdobyłem właśnie dzięki szczęściu.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą twoją drogę do finału? Czy w jej trakcie coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Chwile zwątpienia przyszły już po pierwszym etapie, kiedy zabrałem się za arkusze z poprzednich edycji konkursu. Z początku w ogóle mi nie szło. To było strasznie frustrujące. Jednak im więcej testów robiłem, tym pewniej się czułem.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Jeszcze nie miałem etapu ustnego – będzie on dopiero w trzecim etapie olimpiady. Jednak przygotowania do niej trwają, także życzcie mi powodzenia!
Błędy i wnioski z olimpiady.
Szczerze – trudno mi dokładnie powiedzieć, tym bardziej, że była to moja pierwsza olimpiada.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Przede wszystkim zachęcam do korzystania z darmowych zajęć prowadzonych przez doświadczonych uczestników olimpiad ekonomicznych. Ich wiedza może bardzo pomóc w nauce, a oprócz tego można spędzić czas w ciekawym towarzystwie. Oprócz samych warsztatów ogromną wartość mają materiały, do których otrzymacie dostęp. Są one przepełnione różnorodnymi informacjami, które z reguły przydają się na olimpiadach. Bardzo polecam!
Helena Płaszczak 3F,Olimpiada Wiedzy o Uni Europejskiej COPTIOSH
Kiedy zaczęłaś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Rok wcześniej brałam udział w tej olimpiadzie, więc trochę się uczyłam wcześniej. Natomiast przed tegoroczną olimpiadą właściwie nie uczyłam się na pierwszy etap, bo pamiętałam dużo z poprzedniego roku.
Ile czasu poświęcałaś na naukę? Czy robisz sobie jakieś dni wolne?
W olimpiadach COPTIOSH fajne jest to, że organizatorzy publikują wszystkie zagadnienia na stronie. Robiłam więc tak, że głównie rozwiązywałam testy, które oni publikowali z dawnych lat, bo tematy ogarniałam. I w sumie nie powiedziałabym, że się do tego znacznie przykładałam, ale myślę, że te testy mi w tym pomogły. Moim zdaniem oni pytają tak naprawdę o rzeczy, które nie zawsze są ważne, więc jak coś mi się w testach wydawało takie dziwne, to sobie sprawdzałam, co to jest i na tej podstawie próbowałam wywnioskować, o co mogą mnie zapytać. A tak to nie miałam konkretnego planu.
Czy stresowałaś się? Jeśli tak, w jaki sposób sobie radziłaś?
Właśnie nie, bo ta olimpiada nie jest jakoś bardzo ważna… W sensie po jej wygraniu nie zostaniesz zwolniony z pisania matury. Co prawda, można dostać indeksy na uniwersytety, z tym, że nie są one zbyt istotne.
W jaki sposób przyswajałaś obowiązujący cię materiał?
Starałam się uczyć zagadnieniami, które były publikowane na stronie. Mnie ogólnie interesuje Unia Europejska, więc słuchałam o niej dużo wiadomości. Ale nie wiem, czy to można zaliczyć…
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Ja na przykład robię strasznie dużo fiszek z zagadnień, które pojawiły się na testach i były dziwne. Czasem organizatorzy pytają o strasznie głupie, faktowe rzeczy, które trudno mi jest zapamiętać, w stylu: „Jakie państwa w Unii nie są w NATO, ale są w Unii?”. Ogarniam tego typu pytania w taki sposób, że próbowałam się dowiedzieć, czemu te państwa nie są w NATO i próbowałam sobie z logicznego punktu widzenia te państwa zapamiętać. W końcu dużo takich pytań ma swój powód, więc znajdowanie takich informacji po prostu pomaga.
Czy miałaś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Nie wiem, czy ten przykład można tak uznać, ale myślę, że to był taki łut szczęścia. Rozwiązując stare testy nigdy nie natrafiłam na takie pytanie, gdzie by było podane czyjeś zdjęcie. Ale na wszelki wypadek uczyłam się tymi zdjęciami bez żadnego wyraźnego powodu. Może dlatego, że lubię widzieć zdjęcia osoby, o której czytam. I właśnie to okazało się być na moją korzyść, bo podali same zdjęcia. To było dosyć śmieszne.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą twoją drogę do finału? Czy w jej trakcie coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
W tym roku bardzo mi przeszkodziło to, że organizatorzy zmienili datę końca tej olimpiady. Bo właściwie biorąc udział w tej olimpiadzie miałam nadzieję, że jej finał odbędzie się jeszcze przed końcem roku szkolnego, przed maturami. Jakbym wygrała to wtedy dobrze by to wyglądało dla mojej oceny z WOS-u. A tak, to stanie się to po zakończeniu roku. Oprócz tego denerwuje mnie czasami taka „faktowa wiedza”. W sensie to, co sprawdzają nie jest tym samym, co ja bym na ich miejscu sprawdzała.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mogłabyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałaś oraz jak ją zapamiętałaś?
Ja mam ją dopiero przed sobą, bo generalnie w olimpiadach COPTIOSH odpowiedź ustna jest dopiero na trzecim etapie, który będzie właśnie w czerwcu - po zakończeniu mojego roku szkolnego. Jeśli chodzi o przygotowania, to na razie robię to tak, że przerabiam rzeczy do matury, bo dużo informacji o Unii pokrywa się z WOS-em, który zdaję na maturze. A tak to teraz się na nią specjalnie nie uczę, bo na to będę miała czas po maturach.
Błędy i wnioski z olimpiady.
Przede wszystkim dobrą praktyką jest robienie testów. Na przykład pierwszy raz, gdy startowałam w tej olimpiadzie, to w ogóle nie robiłam testów i uczyłam się tematami. Ale problem jest taki, że choć organizatorzy piszą, że dane zagadnienie niby na tę olimpiadę obowiązuje, ale później tego nie ma w testach. Więc takie podejście na początku było złe. Później robienie testów mi się przydało. Równie dobrą metodą nauki są fiszki – dla mnie to działało. Może lepiej byłoby zrobić sobie jakiś stały plan, ale w tym nie jestem dobra. Mogłabym na pewno nie robić wiele rzeczy na raz. Na przykład w pewnym momencie jednocześnie uczyłam się na prawo jazdy i to mnie stresowało.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Jeszcze raz – róbcie testy. Tam dużo pytań się powtarza albo pytają się nas o podobne rzeczy. Myślę, że ktokolwiek chce startować w jakichkolwiek olimpiadach COPTIOSH, może skorzystać z tego, że wszystkie testy są na stronie. Oprócz tego planujcie naukę na olimpiady parę tygodni przed. Ja kiedyś próbowałam startować w Olimpiadzie z Historii, gdzie w pierwszym etapie trzeba napisać pracę. I pamiętam, że zrzuciłam pisanie jej na ostatnią chwilę. Jest to co prawda dość oczywiste, ale może się później przydać.
Piotr Banaśkiewicz 3E, finalista Olimpiady Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Jeśli chodzi o przygotowania do olimpiady, to za pierwszym razem rozpocząłem je około 2 tygodnie przed pierwszym etapem. Może się to wydawać dość mało czasu, ale biorąc pod uwagę, że w etapie szkolnym obowiązuje tylko program stały, wydawał się to optymalny okres. Natomiast za drugim startem dałem sobie jeszcze tydzień więcej na przygotowania (zacząłem je zatem 3 tygodnie przed etapem szkolnym) i wyszło mi to na dobre, gdyż uzyskałem o wiele lepszy wynik.
Ile czasu poświęcałeś na naukę? Czy miałeś jakieś dni wolne?
Było to około 5 godzin dziennie, bez dni wolnych. W ostatnim tygodniu przed etapem czy to okręgowym czy centralnym myślę, że nawet więcej.
Czy stresowałeś się? Jeśli tak, jak sobie radziłeś?
Stres owszem był, ale tylko za pierwszym razem, gdy startowałem w olimpiadzie po raz drugi prawie w ogóle się nie denerwowałem. Myślę, że było to spowodowane tym, że nabrałem doświadczenia i przekonałem się, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dlatego polecam zacząć startowanie w tego typu konkursach jak najwcześniej np. już w pierwszej klasie, gdyż pomaga to zebrać potrzebne doświadczenie szybciej.
W jaki sposób przyswajałeś obowiązujący cię materiał?
Poza lekturą notatek z programu stałego przygotowanych przy okazji pierwszego startu i śledzeniem informacji medialnych, przyswajałem materiał rozmawiając z weteranami olimpiady z poprzednich lat (uważam ich wskazówki za bardzo przydatne). Ponadto korzystałem z takich źródeł informacji jak YouTube, na którym znajduje się wiele wartościowych kanałów związanych z tematyką Olimpiady, np. kanał PoWojnie traktujący o historii najnowszej, czyli o wydarzeniach po 2 wojnie światowej.
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować trzem osobom, które znacząco pomogły mi w przygotowaniach i bez których nie udałoby mi się opanować materiału w sposób konieczny do uzyskania tytułu finalisty: mojej wychowawczyni Pani Profesor Kanach, Panu Profesorowi Sokalskiemu oraz Panu Profesorowi Urbankowi.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Myślę, że taką „sztuczką” pomagającą uczyć się w sposób efektywny może być używanie niestandardowych rozwiązań tj. na przykład słuchanie podcastów o tematyce politycznej/społecznej (mogę polecić np. Stosunkowo Bliski Wschód, Dział Zagraniczny czy Raport o Stanie Świata albo Polityka Insight). Fajną sprawą są spacery po okolicy, w czasie których można słuchać wspomnianych podcastów, jest to bardzo przyjemny, a przez to i efektywny sposób nauki.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
W tej olimpiadzie dość często dochodzi do takich sytuacji, ponieważ pytania na etapie ustnym są bardzo różne. Niektóre, jak np. pytanie o proces ustawodawczy w Polsce, są dość proste (jest to de facto wiedza jeszcze z gimnazjum), natomiast inne są bardzo trudne, dla przykładu szczegółowy opis konfliktu w Górskim Karabachu (to pytanie pamiętam sprzed 3 lat, a w tamtym okresie temat ten rzadko był obecny w polskich mediach). Dużo zależy więc od szczęścia przy losowaniu pytań, ja akurat w obu przypadkach wylosowałem takie, na które byłem dobrze przygotowany, więc uważam, że szczęście mi dopisało.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą twoją drogę do finalisty? Czy w jej trakcie coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Nie było niczego, co spowodowałoby nienawiść, natomiast problemem był na pewno fakt, że w okręgu małopolskim jest wiele bardzo dobrych szkół, z których startuje wielu świetnych zawodników. Przez to konkurencja w naszym okręgu jest wyjątkowo ostra, co zresztą widać po wysokich wynikach punktowych, jakie trzeba uzyskać, aby przejść dalej.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Część ustna jest, nie będę ukrywał, zdecydowanie bardziej stresująca i trudna niż część ustna i właśnie w ten sposób ją zapamiętałem. Natomiast są sposoby, dzięki którym można w miarę dobrze się do niej przygotować: przede wszystkim należy przed etapem ustnym dokonać symulowanej odpowiedzi ustnej przed swoim nauczycielem WOS-u (poprosić go, by zadał jakieś przykładowe pytanie z listy pytań z poprzednich lat i postarać się mówić na dany temat przez 10 minut – najlepiej z zegarkiem w ręku). Dużo daje również spojrzenie na zestawy pytań z poprzednich lat, można je znaleźć na grupie na FB poświęconej Olimpiadzie. Sam korzystałem z tych sposobów.
Błędy i wnioski z olimpiady.
Przede wszystkim, paradoksalnie, nie należy czytać lektur zawartych w spisie lektur na stronie Olimpiady, a zwłaszcza z programu zmiennego (jedynym wyjątkiem jest może Społeczeństwo i Polityka prof. Wojtaszczyka). Startując 3 lata temu w Olimpiadzie popełniłem ten błąd, że wybrałem sobie kilka książek, które chciałem przeczytać w ramach przygotowania do olimpiady, jednak okazało się to stratą czasu: te same informacje można znaleźć o wiele łatwiej w internecie, w dodatku są one tam napisane w bardziej przystępnym, nieakademickim języku. Z podręczników szkolnych też warto przeczytać tylko niektóre rozdziały, np. ten o UE.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Oczywiście podstawową sprawą, jeśli chodzi o przygotowania do tej olimpiady, jest śledzenie informacji medialnych, gdyż zarówno etap pisemny jak i ustny charakteryzują się licznymi pytaniami o najnowsze newsy ze świata. W związku z tym, dobrym pomysłem jest wykupienie prenumeraty jakiejś gazety i regularne jej czytanie. Ze swojej strony mogę polecić Rzeczpospolitą, z której sam korzystałem. Można też np. wykupić prenumeratę na 2 albo 3 urządzenia, składając się razem z innymi osobami przygotowującymi się do OWOPiŚW, co pomoże obniżyć koszty finansowe.
Polecam wszystkim osobom przygotowującym się do olimpiady dołączenie do 3 bardzo przydatnych grup na Facebooku, tj. Sekcja Polityki Europejskiej, Polityka USA oraz Sekcja Polityki Polskiej (z naciskiem zwłaszcza na tę pierwszą, ze względu na zakres tematyczny OWOPiŚW, który dotyczy głównie kwestii międzynarodowych). Może zabrzmi to nieco dziwnie, ale z żadnego podręcznika do WOS-u nie dowiedziałem się tylu informacji o współczesnej polityce, co z wyżej wymienionych grup na FB. Można na nich swobodnie porozmawiać z ludźmi, którzy zawodowo zajmują się sprawami międzynarodowymi, np. z analitykami Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, czy Ośrodka Studiów Wschodnich (wielu spośród nich jest na ww. grupach). Jeśli mielibyście jakieś pytania, to możecie im śmiało je zadać, a są to naprawdę świetni eksperci.
Kolejną radą jest regularne czytanie publikacji PISM (Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych) dotyczących bieżących wydarzeń na świecie – można je znaleźć całkowicie za darmo na ich stronie internetowej. Ja w czasie przygotowań wyznaczyłem sobie jeden dzień w tygodniu, który poświęcałem w całości lekturze prac analityków PISM i myślę, że bardzo mi to pomogło, zwłaszcza w etapie ustnym.
Kacper Nowina-Konopka, absolwent od 2019 (klasa E), laureat Olimpiady Wiedzy o Państwie i Prawie oraz Olimpiady Wiedzy o Prawie
Kiedy zacząłeś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
To jest takie pytanie, na które nie mogę ci udzielić konkretnej odpowiedzi. Pamiętam, że najmniej przygotowywałem się do dwóch pierwszych etapów Olimpiady Wiedzy o Prawie. Tam faktycznie to był dosłownie tydzień, może półtora. Prawda jest też taka, że miało to swoje odzwierciedlenie w wynikach – raczej delikatnie nad kreską. Później wyciągnąłem z tego wnioski. Już do trzeciego etapu Olimpiady Wiedzy o Prawie i do wszystkich poziomów Olimpiady Wiedzy o Państwie i Prawie przygotowywałem się po trzy tygodnie.
Ile czasu poświęcałeś na naukę? Czy miałeś jakieś dni wolne?
Powiedzmy sobie od razu jedną rzecz. Drodzy Czytelnicy, nie przygotowujcie się nigdy rytmem godzinnym, na zasadzie „dwie godziny dziennie” czy „15 godzin tygodniowo”. Serio, to nie ma sensu. Każdy człowiek ma inne zainteresowania, inny talent do danej rzeczy, więc niektóre części materiału będzie musiał opanować w czasie dłuższym, a inne w krótszym. Lepiej sobie po prostu wyznaczyć deadline’y do konkretnych materiałów. Mnie, na przykład, bardziej interesowało prawo publiczne i wiedziałem, że jego naukę ogarnę szybciej, a jeżeli chodzi o prawo prywatne, handlowe, to potrzebowałem na to więcej czasu. Lepiej sobie zaznaczać nie rytm godzinowy pracy, ale deadline’y – zostawić sobie 3-5 dni na dane zagadnienie, czy materiał. I zależnie od tego, jak szybko się to opanuje, to można mieć dzień wolny, albo tego dnia nie mieć i pracować do ostatniej chwili, żeby się w tym deadlinie zmieścić. Tak przynajmniej ja to robiłem i myślę, że to była dobra metoda.
Stresowałeś się?
Tak, oczywiście, że się stresowałem. Cóż powiedzieć więcej? Na pierwszych etapach nie radziłem sobie zbyt dobrze. Nie miałem wtedy sprawdzonego sposobu i bardziej wypróbowywałem te, o których zwykle się mówi i pisze. Tylko, moim zdaniem, one nie działały. Najbardziej bawi mnie, gdy ludzie mówią: „nie myśl o tym”, to prawie jak mówić: „nie myśl o białym niedźwiedziu”. Przecież wiadomo, że pierwsze, co przyjdzie wtedy na myśl to wspomniany biały niedźwiedź. Podobnie jest z olimpiadą. To nie ma sensu.
Jak radziłeś sobie ze stresem?
Więc podczas pierwszych etapów obu olimpiad wypracowałem sobie metodę, którą mogę wam polecić: rozmawiajcie o danych zagadnieniach. Jeżeli denerwuje cię dana olimpiada, to zamiast zostawiać to z tyłu i udawać, że cię to nie denerwuje, to po prostu o tym gadaj z kimkolwiek, kto Ci odpowiada. Jeden będzie chciał rozmawiać o tym z mamą przez telefon na korytarzu przed wejściem do Sali na pisanie, drugi z dziewczyną, a trzeci z kolegami na tym korytarzu. Zarówno podczas nauki, jak i przed samą olimpiadą, warto gadać o tym, co stresuje. Oswoić ten stres.
W jaki sposób przyswajałeś obowiązujący cię materiał?
Mam parę takich wypracowanych sposobów, bo staram się o takich sprawach myśleć systemowo. Ja miałem taką kolejność, najpierw czytać i w trakcie tego podkreślać to, co jest mniej zrozumiałe, jak również to, co uznajesz za ciekawe i chcesz to zgłębić. Następnie możesz to wpisać w Google, poczytać ze 2 wartościowe artykuły. W momencie, gdy ci się nasuną jakieś kolejne pytania, to porozmawiaj o nich. W takiej kolejności: czytać-podkreślać-szukać rzeczy interesujących bądź trudnych i rozmawiać o tych rzeczach. I to nie powinna być taka losowa gadka wokół tych tematów, tylko rozmowa o konkretnych zagadnieniach.
Ktoś będzie chciał to przegadać z rodzicem czy z kolegą, ale nie wszyscy mają znajomych i rodzinę, którzy się znają na danych zagadnieniach. Warto wtedy bez wstydu spróbować rozmawiać z nauczycielami. Osobom z Nowodworka, zainteresowanym naukami społecznymi, mogę polecić Profesorów Grzegorza Janowskiego oraz Grzegorza Urbanka. Mam nadzieję, że nie będą źli, jeśli mówiąc to, namnożę im roboty. Ja z nimi dużo rozmawiałem na różne tematy, sporo mi wyjaśnili. Może nie zawsze gadałem mądrze, czasem moje zapytania były dla nich oczywiste i byli w stanie na nie łatwo odpowiedzieć. Oczywiście, niektóre pytania były też trudniejsze i wymagały więcej skupienia. Polecam tych panów każdemu, kto ma wątpliwości, jak zrealizować swój plan i z kim przegadać trudne tematy. Myślę, że obaj profesorowie wam w tym pomogą. Oczywiście w przypadku olimpiad z innych nauk należy spróbować porozmawiać z nauczycielami od odpowiadających im przedmiotów.
Czy stosowałeś jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Bardzo wartościowe jest to, żeby czytać coś po parę razy. Nie zatrzymuj się na tym, że przeczytasz coś raz i potem koniec. Podkreślaj niektóre rzeczy. Choć nie ma co ukrywać – pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, materiału jest dużo.
Czy miałeś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Ja jestem raczej tym typem człowieka, któremu w ostatniej chwili ucieka autobus i brakuje 0,001 punkta do średniej. Widzę jednak w tym jakiś palec boży, bo nie wiadomo skąd miałem tak dużo siły i samozaparcia. Ale raczej nie kojarzę, żeby taki typowy „fuks” mi się przytrafił podczas samych olimpiad.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą twoją drogę do finału? Czy w jej trakcie coś wzbudziło twoje silne negatywne emocje?
Teraz czas na historię. Podczas tych olimpiad zdenerwowała mnie jedna rzecz, całkowicie niezwiązana z nauką. Mianowicie – finał olimpiady w Ostrołęce. Nie opowiadam jednak tego tylko dlatego, że to jest śmieszne, ale też żeby wyciągnąć z tego jakąś lekcję. Pojechałem tam z Profesorem Janowskim i z moim kumplem Piotrkiem, okazuje się, że zostaliśmy zakwaterowani w internacie. Warunki były, mówiąc delikatnie, średnie. Pamiętam „posiłki”, które nam oferowano – dwie kromki chleba, kostka masła, ogórek i plaster szynki – tak niezbyt „olimpijsko”.
Normalnie można się z tego śmiać i ja się śmieję do dzisiaj, ale wtedy towarzyszyły mi spore emocje i tak „wykwintne pożywienie” wyprowadzało mnie z równowagi. Więc jeżeli człowiek się uczy, to należy zwrócić uwagę na to, żeby ograniczyć takie czynniki mogące nas zdenerwować.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłbyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałeś oraz jak ją zapamiętałeś?
Nie wiem, jak ci odpowiedzieć na to pytanie. Może jestem tu wyjątkiem, ale dla mnie część ustna była czymś, co mnie stresowało najmniej. Od początku myślałem, że jeżeli dojdę do części ustnej, to już będzie dobrze. Miałem tak dlatego, że posiadałem wtedy prawie 3-letnie doświadczenie w debatach i wiedziałem, w jaki sposób sensownie formułować myśl. Wiedziałem także, że większość osób takich doświadczeń nie ma, więc to będzie dodatkowa wartość moich wypowiedzi. Mimo to rozumiem, że dla większości osób to jest stresujące, więc dla nich mam dwie rady. Pierwsza: jeżeli ktoś faktycznie mówi o kwestiach naukowych tylko i wyłącznie, kiedy jest na lekcjach i z reguły robi to raz na „ruski rok”, no to nie wypadnie jakoś fenomenalnie na etapie ustnym, takich cudów raczej nie ma. To tak nie działa, że taki ktoś nagle wygłosi piękne przemówienie naukowe. Bo umówmy się – te pytania potrafią być trudne. Ja na przykład dostałem: „Opisz elementy skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka”. Parę rzeczy pamiętałem, ale żeby okrasić to w dobry sposób i uzupełnić te rzeczy, które niekoniecznie pamiętałem, to pewne umiejętności retoryczne były potrzebne. Więc jeżeli ktoś się wybiera na olimpiadę, gdzie będzie etap ustny, to polecam wcześniej znaleźć sobie jakąś okazję do wypowiedzenia się: jakieś debaty, konkursy retoryczne, żeby troszkę popróbować się w argumentowaniu, mówieniu. To może być kluczowe.
Druga kwestia to właściwie mój prosty trick. Każdemu z nas zdarza się chwila zawieszenia, kiedy nie ma się nic do roboty i po prostu ogląda film na Youtubie. Taki moment warto zamienić na chwilę „rozkminy” i zadać sobie pytanie w kontekście danej olimpiady, typu: „Jeżeli zapytaliby mnie o rodzaje dzielenia przestępstw, to co odpowiem?”. Wtedy w mózgu poruszają się te koła, ta lokomotywa zaczyna jakoś jechać. I gdy zdajesz sobie sprawę, że „No nie! Ta odpowiedź, którą sam bym sobie przygotował i odpowiedział, nie jest wystarczająca!” masz impuls do powtórki. Można wtedy coś doczytać. A jeżeli stwierdzisz „O! Ta odpowiedź jest fajna!” to znaczy, że dany materiał masz już w miarę ogarnięty na część ustną. Dlatego szukajcie okazji do argumentowania oraz zadawajcie sobie pytania i na nie odpowiadajcie.
Błędy i wnioski z olimpiad.
Z racji, że brałem udział w dwóch olimpiadach naraz, to trudno mi wysnuć większe wnioski o każdej z osobna, oprócz tego, że trzeba się trochę więcej uczyć. Ale kojarzę jedną rzecz, którą teraz bym zrobił inaczej, a którą zrobiłem podczas ostatnich etapów i którą widzę wśród wielu olimpijczyków. Nie ma co „strugać kozaka”, jeżeli chodzi o rytm dobowy. Noc jest do spania. Tyle. Jeżeli ktoś twierdzi, że będzie w stanie nie spać, bądź spać mało, przez trzy tygodnie, to po prostu robi sobie bezsensowną krzywdę. Poza tym człowiek się nie nauczy więcej, bo ludzki mózg też nie jest w stanie skutecznie opanować dużo materiału, gdy jest przemęczony. Wypoczęta osoba lepiej się uczy, nie odkrywam tym żadnej Ameryki. Ja sam na początku „strugałem kozaka”, bo twierdziłem, że mam jakąś ustawę czy kodeks do przerobienia i będę to robił do skutku, nawet do czwartej w nocy. Bez sensu. Lepiej jest pójść spać – zrobić coś krócej, a efektywniej – i następnego dnia zapamiętać więcej, będąc wyspanym. To często popełniany błąd i tego bym po prostu nie zrobił.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Czy jeszcze jakieś rady? W sumie dwie ważne. Jedna to kwestia planu, który trzeba zrobić już jak się ktoś chce wziąć za olimpiadę. Musi on być rzeczywiście konkretny. Nie, że zrobię to, to, to i to…. Trzeba mieć kalendarz, może być w telefonie i zaznaczać tam daty kropeczkami. A zanim to się zrobi, warto stworzyć sobie całą listę rzeczy do przeczytania, oglądania, przejrzenia, podzielić to sobie sensownie, odhaczać po kolei i zostawić sobie 2-3 dni na powtórkę. Ten plan jest czymś, co uważam, że w moim przypadku było kluczowe, bo pozwoliło mi sensownie ogarnąć dużo rzeczy, w relatywnie krótkim czasie. Każda olimpiada ma to do siebie, że tam jest dużo szerokich, choć nie zawsze konkretnych tematów. Druga rzecz – warto przyjąć taką dorosłą postawę odnośnie szkoły w trakcie nauki do olimpiady. Ta sytuacja, gdy człowiek czyta ważne, trudne rzeczy i na tym próbuje się skupić, a przysłowiowa „babka od przyrki” każe coś zaprezentować na lekcję, nauczyć się na nią, często przeszkadza, denerwuje, rozprasza. Więc jeżeli ktoś myśli o tej olimpiadzie na poważnie, to warto do nauczycieli podejść i powiedzieć: „Słuchajcie, taka jest sytuacja, naprawdę chcę się uczyć, wiem że mogę, działam. I poproszę o takie sensowne potraktowanie mnie w związku z tym. Mogę przecież nadrobić te wszystkie zaległości. Nie męczcie mnie tak strasznie, gdy się szykuję na olimpiadę”. W przypadku moich nauczycieli to zadziałało. Oczywiście, potem musiałem wiele nadrabiać, ale z laureatem w kieszeni fajnie się to robi, na zasadzie „jak będzie, to będzie”. Jeżeli się do tego dobrze podejdzie, to oni na pewno was zrozumieją.
Na sam koniec życzę wam wiatru w żagle. Nie bójcie się olimpiad! Jak się umie to rozplanować, to jest kawał dobrej zabawy. Co więcej, na olimpiadach nic się nie traci. Nawet gdy braknie wam punktu do finalisty, to tak czy siak jesteście doskonale przygotowani do matury. Pamiętam, że Profesor Urbanek tak nalegał byśmy startowali, że w pierwszym etapie na sali siedziało z 50 osób! I to był dobry pomysł. Nie kosztuje to wiele, a można na tym dużo zyskać. Powodzenia!
Katarzyna Dubińska 3F, Laureatka Olimpiady Literatury i Języka Polskiego
Kiedy zaczęłaś przygotowywać się do pierwszego etapu olimpiady?
Na to pytanie ciężko odpowiedzieć precyzyjnie, z tego względu, że pierwszy etap zaczyna się już w ciągu wakacji. To znaczy – wtedy otrzymujemy tematy, z których mamy napisać pracę. Piszemy ją w domach i wysyłamy do komisji mniej więcej pod koniec listopada. Więc na dobrą sprawę, tego czasu jest bardzo dużo. Osobiście zaczęłam w ogóle myśleć o zbieraniu materiałów do tej pracy gdzieś pod koniec wakacji. Więc powiedzmy, że nie musiałam poświęcać za dużo swojego czasu wolnego w trakcie ich trwania.
Ile czasu poświęcałaś na naukę? Czy miałaś jakieś dni wolne?
Zazdroszczę osobom, które są w stanie faktycznie trzymać się swojego planu pracy i w ogóle go stworzyć, tak żeby był on efektywny. Olimpiada polonistyczna jest o tyle specyficzna, że ciężko jest nawet określić materiał, który powinno się opanować, bo tak naprawdę wszystko, co przeczytało się dotychczas, może się przydać. Nie jest się w stanie wszystkiego powtórzyć, wszystkiego nauczyć od nowa. To, co już robiło się lata przed, może się przydać.
W moim przypadku, jeśli chodzi o taki rytm pracy, to nie był on bardzo restrykcyjny. Musiałam mieć po prostu wewnętrzne przekonanie, że na dziś zrobiłam już wszystko, co musiałam. Na zasadzie – nie zmarnowałam tego dnia. Wtedy mogłam powiedzieć sobie: „teraz jest moment, żeby odpocząć, żeby się nie przemęczać”. Zawsze zostawiałam sobie mniej więcej dwa dni w tygodniu, w których nie robiłam nic i zazwyczaj były one w okolicach weekendu. Myślę, że każdy potrzebuje takiej chwili dla siebie.
Trzeba też sobie zdawać sprawę, że są rzeczy, które człowiek jest w stanie zrobić w tydzień, w dwa tygodnie, w miesiąc. Ale są też rzeczy, których w stanie zrobić nie jest. Świadomość tego daje pewien spokój psychiczny: „Zrobiłam/em co miałam/em zrobić, więcej nie jestem w stanie. I tyle”.
Czy się stresowałaś?
Ja stresowałam się potwornie i wiedzą to bardzo dobrze wszystkie osoby z mojego najbliższego otoczenia. Wynikało to przede wszystkim z tego, że mój tegoroczny udział w olimpiadzie był zarazem pierwszym, więc można powiedzieć, że rzuciłam się na głęboką wodę i nie będąc do końca pewną, na czym to polega. Równocześnie wiedziałam, że jest to moja ostatnia szansa, ponieważ kończę liceum. Jeśli nie uda się w tym roku, to już nigdy się nie uda. Dlatego polecam gorąco wszystkim drugoklasistom (przyszłym), jeśli będą mieli chociaż chwilę wątpliwości, czy brać udział w tym roku, czy jednak zostawić sobie to na klasę maturalną – weźcie udział jak najwcześniej. Nawet nie dla wymiernych korzyści, ale z przekonania, o tym, że i tak zrobicie to w klasie maturalnej i wtedy to się przyda.
Jak radziłaś sobie ze stresem?
Przede wszystkim to, o czym już wspomniałam. Trzymanie się twardo tej zasady, że muszę mieć dni wolne. Zdobywanie nowej wiedzy w dużych ilościach, a właśnie olimpiada jest takim momentem, w którym mamy duży przypływ informacji na raz i musimy to jakoś przetrawić, ma to do siebie, że zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że bardzo wielu rzeczy nie wiemy. I to doprowadza do momentu, kiedy siadamy i mamy myśli pt. „Ja nic nie umiem, jak ja się tu znalazłem, z czym ja idę, nie poradzę sobie”. Dlatego należy ograniczyć czasem siłowo ten napływ informacji robiąc sobie przerwę i powtarzając sobie spokojnie: „Jestem w miejscu, w którym jestem, to znaczy, że jestem dobry, mam jaką wiedzę, być może niewystarczająca, ale jakąś mam i poradzę sobie z nią dobrze”.
W jaki sposób przyswajałaś obowiązujący cię materiał?
Tutaj nie ma sposobu wytrychu – to znaczy nie powiem, że istnieje jedna, sprawdzona, pewna metoda. Tym bardziej, że dla mnie osobiście język polski, uczenie się o literaturze, to nigdy nie była nauka pamięciowa. Wynikało to z tej kwestii, że język polski kojarzy się przede wszystkim z lekturą. I jak dla mnie nie ma innego sposobu na jakiekolwiek przyswajanie wiedzy z tego przedmiotu, jak po prostu czytanie. Nie tylko tego, co jest w podstawie programowej, tylko wszystkiego, co wpada nam w ręce w życiu codziennym. Nawet w nagłówkach w gazetach, ponieważ język nas otacza, otacza nas od strony publicystycznej, politycznej i warto nauczyć się podchodzić do tego języka, nawet potocznego, mówionego na co dzień, jako kolejnego przykładu zastosowania go. Przykładu, który będziemy mogli kiedyś wykorzystać w sposób naukowy.
I wracając do tego, co mówiłam wcześniej – jest ciężko określić stricte ten materiał, który się powinno opanować. Oczywiście podstawa programowa obowiązuje również olimpijczyków, tak samo jak obowiązuje maturzystów. Ja o tym zapomniałam przez moment, bo byłam tak skupiona na treściach ponadprogramowych, które przyswoiłam w ramach przygotowań, a które na co dzień mnie nie obowiązywały w szkole, że zapomniałam, że muszę bardzo dobrze pamiętać „Wesele”, „Pana Tadeusza”, „Lalkę” i inne lektury z gwiazdką. Na szczęście wyratowałam się na etapie ustnym, aczkolwiek dobrze jednak nie ignorować tej podstawy pomimo posiadania dużej wiedzy ponadprogramowej.
Czy stosujesz jakieś „sztuczki”, żeby efektywniej się uczyć?
Sztuczki nie. Po prostu wielokrotną lekturę. Czytanie, czytanie, czytanie. Ja nie widzę innych możliwości. Może kiedyś ktoś coś wymyśli, ja nie wymyśliłam.
Co sprawiło ci największy problem, patrząc na całą Twoją drogę do finału?
Myślę, że to jest problem, z którym spotykała się większość uczniów. To znaczy bardzo wysoka poprzeczka, której nie nakładają na nas nauczyciele, egzaminatorzy, komisja, tylko którą nakładamy sami na siebie. A ponieważ nie jesteśmy ani nauczycielami, ani egzaminatorami, nie wiemy, gdzie ta prawdziwa poprzeczka powinna mniej więcej leżeć. I zazwyczaj my ustawiamy ją za wysoko. Przynajmniej ja zauważyłam taką tendencję w swoim otoczeniu i również ja taką tendencję posiadam. Skutkuje to np. tym, że po każdym etapie moi przyjaciele słyszeli z moich ust: „Nie, nie ma szans; koniec; kaplica”. I to się nie sprawdzało. Dlatego warto po prostu mieć przy sobie w takich chwilach wewnętrznej frustracji kogoś, kto trzepnie nas w bok i powie: „Przestań, będzie dobrze”. I na dobrą sprawę innych sposobów nie ma, no chyba że ktoś jest na tyle opanowany i pewny siebie, że potrafi sobie samodzielnie radzić ze swoimi negatywnymi emocjami. Dobrze jest się mieć czym zająć, kim zająć, a nie tylko myśleć o swoim przyszłym sukcesie lub porażce, bo to może po prostu wykończyć.
Przykład jakieś sytuacji, w której szczęście okazało się skuteczniejsze od posiadanej wiedzy?
To pytanie ma według mnie o tyle w sobie sprzeczność, że zakłada oddzielenie szczęścia od wiedzy. Ja ujęłabym to bardziej tak – nawet jeśli miałam szczęście (na zasadzie podeszło mi pytanie) to to zawsze funkcjonowało równolegle z wiedzą, którą posiadałam. To, że miałam szczęście było związane z tym, że dostałam pytanie, na które akurat znałam odpowiedź. Więc nie ma sytuacji i raczej wątpię, żeby ktokolwiek, kiedykolwiek taką miał. No chyba, że mówimy sytuacjach na zasadzie – „z powodu sytuacji covidowej wszyscy finaliści od razu dostają laureata”. Wtedy można mówić o szczęściu. W momencie, w którym dostaje się konkretne pytanie, ciężko na nie odpowiedzieć nie posiadając żadnej wiedzy. To szczęście musi iść zawsze w parze z wiedzą, którą posiadamy.
Czy miałaś jakąś sytuację, w której dopisało ci szczęście?
Tak, jak najbardziej miałam. To akurat było na etapie okręgowym, gdzie musiałam zinterpretować utwór nawiązujący do inwokacji Mickiewicza oraz podać inne przykłady dzieł nawiązujących do twórczości naszego wieszcza. Akurat znałam bardzo dobrze parę utworów. Na tyle dobrze, że mogłam swobodnie posługiwać się cytatami i to uznaję za duży traf.
Dla wielu osób, które przygotowują się do olimpiad, najbardziej przerażająca jest część ustna. Mógłabyś mi opisać, jak ty się do niej przygotowywałaś oraz jak ją zapamiętałaś?
Ja na dobrą sprawę przygotowania do części ustnej zaczęłam nieświadomie w pierwszej klasie. Kiedy zaczęłam się interesować debatami oksfordzkimi. Dopiero w chwili olimpiady zdałam sobie sprawę, jak dobrze, że to zrobiłam i jak ta moja roczna przygoda z uczestnictwem w reprezentacji szkoły w debatach mi pomogła. I to przede wszystkim od strony nawet nie merytorycznej, ponieważ etap ustny to nie są debaty. Tu gestykulacja, ładny uśmiech i jakieś chwyty retoryczne niekoniecznie dadzą radę. Tutaj wymagana jest wiedza. Aczkolwiek umiejętności tworzenia schematu wypowiedzi. To, że zaczynamy od X i kończymy na X, że ta wypowiedź jest płynna, kontrola tonu głosu, pewność siebie podczas odpowiedzi, która sprawia, że komisja (że generalnie osoba słuchająca nas również na co dzień), ma poczucie, że jesteśmy obeznani z tematem. To jest bardzo ważne, bo komisja lubi podpuszczać. Nie dlatego, że jest złośliwa, tylko dlatego, żeby upewnić się, że wiemy o czym mówimy. To jest ważne, kiedy wydaje się określone sądy. Sytuacje, w których wypowiadałam się publicznie bardzo mi pomogły. Druga kwestia to praca z moim nauczycielem prowadzącym. W moim przypadku była to Pani Profesor Sapielak, która niejednokrotnie robiła mi symulacje etapu ustnego. I faktycznie, było to bardzo pomocne, mimo tego, że przed każdą taką odpowiedzią stresowałam się, jak gdyby był to właściwy egzamin. Dało to swoje efekty.
Błędy i wnioski z olimpiady.
Jeśli chodzi o błędy, które zaważyłyby na czymkolwiek, to nie miały one miejsca (na razie). Gdybym miała jednak powiedzieć, co zrobiłabym inaczej, to na pewno skupiłabym się przy selekcji utworów, do których ewentualnie będę się odwoływać już na olimpiadzie, na bardziej szerszym, przekrojowym doborze tekstów. Niekoniecznie znajomość np. dziesięciu liryków o tematyce egzystencjalnej będzie pomocne, bo koniec końców i tak może się dostać temat metajęzykowy i wtedy te dziesięć tekstów z jakiejś konkretnej tematyki okaże się w dużej mierze nieprzydatne. Z reszty nie wydaje mi się, żeby było cokolwiek takiego, co mogłabym wymienić.
Złote rady dla przyszłych olimpijczyków – ogólne i konkretnie z tego przedmiotu.
Na pewno, i to mówię szczerze, z serduszka, nie ignorujcie testu językowego. Test językowy to jest straszna rzecz, z którą trzeba się zmierzyć na etapie okręgowym. I jest ona straszna, nie dlatego, że jest trudna, tylko dlatego, że nie stykamy się z nią w liceum. To znaczy – ja osobiście nie spotkałam się z tym, aby materiał z tego zakresu był przerabiany szerzej na lekcjach języka polskiego. Skutkuje to tym, że właśnie przy okazji testu językowego jest największy odsiew ewentualnych olimpijczyków. Ludzie nie skupiają się na takich zagadnieniach jak czasowniki, przyimki, czy rozbiór logiczny zdania, z założenia, że to jest proste, że to było w gimnazjum, że każdy potrafi podkreślić przymiotnik. I później jest wielkie zdziwienie, gdy okazuje się, że nie do końca wiemy, gdzie jest orzeczenie, w sumie to też nie wiemy, gdzie jest podmiot, ani jaka jest relacja pomiędzy tymi dwoma. Najlepszym rozwiązaniem jest zerknąć do arkuszy z poprzednich lat (dostępne na stronie olimpiady) i po prostu je robić. Po zrobieniu dwudziestu takich arkuszy raczej nic nie powinno nikogo zaskoczyć. Ale po prostu trzeba to zrobić, żeby później nie było przykrego rozczarowania, że zmarnowało się szansę właśnie przez czasownik albo przysłówek.
Kommentarer