Jakub Skorupka: Na wstępie, poproszę Was, abyście powiedzieli kilka słów o sobie.
Milena Ślusarczyk: Nazywam się Milena Ślusarczyk, jestem liderkąPodarujMYsie, projektu realizowanego w ramach „Zwolnionych z Teorii”. Moją największą pasją życiową są szachy - ostatnio zrobiłam nawet kurs sędziego szachowego! Gram również na pianinie. Jestem uczennicą profilu biologiczno-chemiczno-matematycznego, więc to się idealnie wpisuje w ramy naszego projektu i współgra z tym, co chcielibyśmy zrobić.
Krzysztof Potok: Nazywam się Krzysztof Potok i moją rolą w projekcie jest dbanie o kreatywną stronę naszych treści, tworzenie opisów postów oraz ogarnianie naszej działalności od strony organizacyjnej. Moje zainteresowanie to sporty wodne i jazz. Do wzięcia udziału w projekcie, zmotywowała mnie chęć zrobienia czegoś dobrego i nowego.
JS: Kto z was jest pomysłodawcą tego projektu?
MŚ: Byłam to ja (śmiech). Napisałam do ludzi, na których wiedziałam, że będę mogła polegać, z którymi myślałam, że będziemy mogli wymyślić coś ciekawego. Na początku mieliśmy dużo różnych koncepcji, które zmieniały się do ostatniej chwili.
JS: Skąd pomysł na taką tematykę działalności?
KP: Jest to temat moim zdaniem bardzo aktualny, gdyż pandemia COVID-19 wiąże się z tym, że wszyscy zostaliśmy odizolowani od świata na bardzo długi czas. Każdy zdaje sobie sprawę, jak bardzo negatywnie to wpłynęło na nas, na nasze rodziny i najbliższych przyjaciół. Jak ciężko było sobie poradzić, gdy nie mogliśmy normalnie wyjść do sklepu, do galerii, gdziekolwiek. Zaczęliśmy iść dalej w tym zakresie i zastanawialiśmy się, czy kogoś ten problem nie dotykał także poza pandemią - tu napotkaliśmy na taki trop i były to szpitale i hospicja, gdzie pacjenci przebywają na stałe. Tak naprawdę borykają się z tym problemem niezależnie od pandemii i to był impuls do rozpoczęcia naszych działań.
JS: Dlaczego zdecydowaliście się na Zwolnionych z Teorii?
MŚ: Zauważyliśmy ogłoszenie od Profesor Iwony Parzniewskiej, którą z tego miejsca gorąco pozdrawiamy. Bardzo spodobała nam się forma olimpiady, bo jest ona zdecydowanie inna niż wszystkie. Zwolnieni z Teorii uczą przydatnych życiowych umiejętności, jak organizacja wydarzeń, rozmowy z ludźmi, których kompletnie nie znamy. Ja dostaję telefony o 7:30 z różnych szpitali, od dorosłych ludzi na wysokich stanowiskach. Była raz taka sytuacja, że dzwonił do mnie Ordynator oddziału, a ja myłam zęby (śmiech) i trzeba jakoś odebrać i porozmawiać, starając się nie zająknąć i powiedzieć coś z sensem (śmiech).
JS: W jaki sposób sondowałaś ludzi do projektu? Dodajmy, że tworzą go uczniowie 2c
MŚ: Szczerze mówiąc spojrzałam na grono moich najbliższych przyjaciół, którzy wiem, że są bardzo utalentowani i mogę na nich polegać. Każdy z nich ma coś wyjątkowego, co może nam okazać się przydatne w projekcie. Różnimy się od siebie, ale jesteśmy się w stanie dogadać i to jest najważniejsze.
JS: Teraz chciałbym chwilkę poświęcić tematyce Waszego projektu społecznego, gdyż jest on przynajmniej według mnie troszkę inny od pozostałych. Mianowicie, jak poinformowała mnie Milena, celem waszej pracy jest zwrócenie uwagi na problem izolacji, samotności, monotonii w naszym społeczeństwie, co według mnie jest bardzo potrzebne w związku z bieżącą sytuacją na świecie. Dla mnie najważniejsze jest tu skupienie się na problemie samotności wśród dzieci w szpitalach dziecięcych czy w hospicjach, co świadczy o powadze Waszego projektu. Moje pytanie jest następujące, kto wyszedł z pomysłem na podjęcie działalności w tak istotnym i trochę zapomnianym obszarze życia społecznego i w jaki sposób je realizujecie?
KP: Ten pomysł właściwie pojawił się od razu, jako pierwszy. Wzięło się to stąd, że ze względu na nasz profil jest to bliska nam tematyka i wielu z nas myśli o medycynie czy kierunkach jej pokrewnych. Najpierw zauważyliśmy grupę, której chcielibyśmy pomóc, a następnie zastanawialiśmy się, w jaki sposób moglibyśmy to zrobić. Zadanie to nie należało do łatwych, ale właśnie ta grupa potencjalnych beneficjentów najbardziej „poruszyła nasze serca” i kiedy zauważyliśmy szansę na pomoc właśnie im – nie było mowy o odrzuceniu tej koncepcji. Dopiero w pewnym momencie poszerzyliśmy projekt o ogólne informowanie ludzi, licealistów czy szachistów, dla których współorganizowaliśmy turniej o negatywnych skutkach izolacji oraz o sposobach radzenia sobie z nią i wykorzystywania pozyskanego czasu.
JS: Jak już jesteśmy przy placówkach, to w jakich konkretnie działacie?
MŚ: W tym momencie mamy zaplanowane kolędowanie w hospicjum Alma Spei, oraz pozostajemy w kontakcie z Małopolskim Hospicjum dla Dzieci. Skontaktowaliśmy się ze szpitalem św. Ludwika oraz będziemy się kontaktować ze szpitalem Żeromskiego w Krakowie.
JS: Opowiedzcie proszę o jakieś akcji charytatywnej, w której braliście udział.
MŚ: Pierwszą akcją, którą zorganizowaliśmy, był Międzynarodowy Turniej Młodych Talentów w Szachach Aktywnych przy współpracy UKS Hetman Koronny Trzebinia, Centrum Kultury w Trzebini i Szkoły Podstawowej nr 8 w Trzebini. Była to 26. edycja tego turnieju, prowadzona przez UKS z Trzebini i w porozumieniu z nimi zostaliśmy współorganizatorami tego wydarzenia, na którym mogliśmy opowiedzieć uczestnikom o problemie izolacji wśród ich rówieśników. Staraliśmy się uwrażliwić młodzież na problemy ich kolegów w hospicjach i szpitalach. Sam pomysł zorganizowania tego wydarzenia, w czasie pandemii, oczywiście w pełnym reżimie sanitarnym, łączy się z celem naszego projektu, jakim jest walka z samotnością, izolacją i monotonią, związaną z lockdownem. To była nasza pierwsza inicjatywa, której się podjęliśmy, poza formalnościami związanymi z organizacją, jak przygotowanie sali, zorganizowanie rozpoczęcia, rozdanie nagród. Ja zajmowałam się sędziowaniem, a reszta mojego zespołu organizowała czas najmłodszym uczestnikom na przerwach, poprzez organizację najróżniejszych zabaw, takich jak: zabawy ruchowo-taneczne, rozdawanie przekąsek etc.
KP: Postanowiliśmy zająć czymś te najmłodsze dzieciaki, gdyż na przerwach nie mają co robić, przez co hałasują, a szachy wymagają skupienia, więc zebranie wszystkich w jedną grupę i zebranie ich w jednej części szkoły, w której nikomu nie przeszkadzali, było naprawdę ważne. Rozmawialiśmy później z kilkoma szachistami, zwłaszcza tymi młodszymi, którym to najbardziej przeszkadza i stwierdzili, że był to istotny element, który pozwolił im, lepiej skupić się na grze.
JS: Teraz chciałbym pomówić chwilkę o social mediach. Przeglądając Waszego Facebooka, Instagrama, doszedłem do wniosku, że gdybyście musieli wybrać sobie jakieś motto, to mogłoby to być zdanie: “czyny nie słowa”, gdyż na waszym Instagramie są tylko dwa posty. Dlaczego nie dzielicie się swoją działalnością w socjalach, czy jest to świadoma działalność czy macie kompletnie inną wizję niż inne grupy?
KP: Zdecydowanie jest to świadome działanie, ponieważ formatem naszego projektu jest wydarzenie publiczne (w ZWZT są cztery formaty: wydarzenie publiczne, reklama społeczna, projekt technologiczny, zbiórka charytatywna - przyp. red.). Naszym zadaniem jest wydarzenie publicznie i sukces mierzony jest w tym, do ilu osób dotrzemy fizycznie i z iloma będziemy mieć kontakt.
JS: Jaki jest Wasz cel?
MŚ: 825 beneficjentów. Jest to też związane z tym, że trudno będzie dotrzeć w dobie pandemii do większej ilości osób, biorąc pod uwagę, że i tak w szpitalach mamy problem z wejściem i nie będziemy wpuszczeni fizycznie, tylko będziemy mieć zajęcia on-line. Instagram jako medium, pełni funkcję informacyjną, gdzie prezentujemy obserwatorom nasze działania. Chcemy również za jego pośrednictwem pozyskiwać sponsorów i publikować o nich informacje.
JS: Dlaczego wybraliście właśnie wydarzenie publicznie, a nie inną z płaszczyzn przez Ciebie wspomnianych?
KP: Ponieważ zależało nam na tym, aby mieć realny kontakt z ludźmi, którym chcemy pomóc. Uważamy, że podejmując się tematu samotności i monotonii, znacznie bardziej pomoże to tym dzieciom w hospicjach czy szpitalach, czy młodym szachistom, jeśli do nich faktycznie przyjedziemy, porozmawiamy z nimi, zorganizujemy im czas, aniżeli wrzucając posty o tym jak mogliby sami sobie z tym poradzić. Chcieliśmy utrzymywać z nimi realny kontakt.
JS: Kto jest Waszym opiekunem, jak się Wam współpracuje?
MŚ:Naszą opiekunką jest Pani Profesor Parzniewska. Zawsze możemy na Niejpolegać. Powiem tak, w nocy o północy, mail na trzysta słów (śmiech) i rano już mamy odpowiedź. Prof. Parzniewska zainspirowała nas do różnych działań i popchnęła nas do przodu z realizacją tego projektu, udzielając nam kilku ważnych porad. Nie mamy też żadnych problemów z otrzymywaniem delegacji czy załatwianiem formalności.
JS: Swoją działalnością pomagacie dzieciom najmłodszym,a kto jest Waszą docelową grupą odbiorców?
MŚ: Nie zamykamy się, na jakąś specyficzną grupę odbiorców, swoją działalnością chcemy poruszyć całe społeczeństwo. Jednakże jeśli chodzi o specyficzne grupy, to wyszczególniliśmy kilka. Jak już wspominałam, organizowaliśmy turniej szachowy, więc uczestników informowaliśmy o tym, jak radzić sobie z samotnością i monotonią wyłącznie na podstawie doświadczeń, które przyniosła pandemia. Podopieczni hospicjów i szpitali to dzieci/młodzież szkół podstawowych. Planujemy zorganizować spotkanie z psychologiem dla uczniów naszego liceum. Chciałabym się chwilę zatrzymać przy młodzieży szkół średnich. Jak wiemy, zdalne nauczanie dotknęło każdego, w mniejszym bądź większym stopniu, to wszystko jest bardzo subiektywne. Myślę, że każdy z nas mierzył się z brakiem motywacji do działania. Chcielibyśmy pokazać jak spożytkować czas, który zyskujemy dzięki nauczaniu on-line. Zawsze trzeba szukać pozytywów (śmiech). Wracając do szpitali, to sprawa jest o tyle istotna, że personel medyczny ma wiele innych zadań i nie ma czasu, aby organizować czas dzieciom. Rodzice którzy tam przebywają się bardzo zmęczeni i często zestresowani całą sytuacją i nie mają siły, aby ciągle bawić się z dziećmi. Z tego co wiemy, w czasie pandemii, nie są organizowane żadne wydarzenia, mające na celu zajęcie czymś najmłodszych. Dlatego w miarę możliwości, chcemy zająć się tą płaszczyzną i umilić im czas.
JS: Czy ciężko jest Wam pogodzić szkołę z projektem?
KP: Myślę, że jest to w pełni do pogodzenia. Czasami trzeba się zwolnić, ale każdą taką nieobecność da się przecież nadrobić. W końcu jesteśmy projektem PodarujMYsie, więc musimy coś od siebie dać. Zamiast oglądać wieczorami seriale lub spędzać całe noce na graniu w gry, można zająć się takim projektem, co daje dużą satysfakcję.
JS: Do końca olimpiady pozostają trzy miesiące, więc jakie jeszcze działania planujecie podjąć aby zmaksymalizować swoje szanse na sukces?
MŚ:Do tej pory przeprowadziliśmy 26. Międzynarodowy Turniej Młodych Talentów w Szachach Aktywnych w Trzebini. W dniach 10-13 stycznia przeprowadzamy kolędowanie w Alma Spei, a następnie planujemy przeprowadzenie pierwszych zajęć z dziećmi w szpitalu św. Ludwika w Krakowie. Pozostałe działania planujemy na luty oraz początek marca, gdyż planujemy skończyć przed czasem, aby nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę.
JS: Co was wyróżnia na tle innych grup?
KP: Na pewno wyróżniamy się tematyką oraz działalnością, gdyż wiele innych projektów koncentruje się na działalności internetowej, nie mając kontaktu twarzą w twarz z odbiorcami. My postanowiliśmy podejść do problemu z innej strony i skupiamy się na kontaktach z ludźmi. Na pewno ważną rolę pełni empatia, która jest dla nas podstawą i na podstawie tego uczucia, starać się uświadomić ludziom, jak ciężko mają osoby, które są skazane na samotność i izolację na co dzień, a nie tylko w związku z pandemią.
MŚ: Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest wiele projektów skupiających się na problemiedepresji i samotności oraz na skutkach radzenia sobie z nią, jednak są bardzo ogólne i poruszają szeroką gamę zagadnień. Prowadzone są jako kampanie informacyjne w mediach społecznościowych, prezentujące naukowe fakty na temat różnych chorób, co oczywiście jest bardzo potrzebne. Wiemy, że takich projektów jest wiele, dlatego chcieliśmy zadziałać nieco inaczej i wyróżnia nas to, że bierzemy się do działania w bardzo konkretny sposób i sami osobiście kontaktujemy się z ludźmi, którzy bezpośrednio mierzą się z tymi problemami. Najlepszym sposobem na walkę z samotnością i izolacją są spotkania twarzą w twarz i rozmowa, czyli to co robimy.
JS: Prowadzicie działalność marketingową, typu plakaty, wlepy, naklejki?
KP: Jasne, takie rzeczy wkrótce się pojawią. Co więcej, chciałabym w tym miejscu wspomnieć o nazwie naszego projektu, której znacznie rozpatrywać można dwupłaszczyznowo. Podarujmy-sie jako nasz czas, naszą energię, dajmy coś od siebie. Mamy też tam człon “Mysie” jako myszki i jest to nasz motyw przewodni. Generalnie chcielibyśmy, aby najmłodsi beneficjenci naszego projektu, mogli otrzymać małą, pluszową myszkę z logo naszego projektu, Na te właśnie maskotki, dla dzieci w szpitalach i hospicjach, będziemy organizować zbiórkę, żeby kupić im takie pluszaki, które będą im przypominać o miłych wspomnieniach związanych z nami. Owe myszki są znakiem charakterystycznym naszego projektu i zachęcam, abyście wpłacili nawet symboliczne kwoty na potrzebujące dzieci.
JS: Macie jakiś sponsorów/patronów?
MŚ: Do sponsorów czy też partnerów, o których będziemy się starać należą m.in.: UKS Hetman Koronny Trzebinia, Trademark S.C., Polski Sad Sp. z o. o., przedsiębiorstwo budowlane Altex, Metramed. Będziemy prosić również patronat naszego szanownego Pana Dyrektora Jacka P. Kaczora. Chcielibyśmy się zwrócić z prośbą o patronat do Prezydenta Miasta Krakowa, Pana Jacka Majchrowskiego, Marszałka województwa małopolskiego Pana Witolda Kozłowskiego.
JS: Planujecie powiązać przyszłość, z działalnością charytatywną? Pytam, bo jesteście na profilu biol-chem-mat, więc pewnie w przyszłości wybierzecie jakieś kierunki związane z medycyną, stąd chciałbym, żebyście opowiedzieli chwilę o swoich planach.
MŚ: Moim zamiarem jest studiowanie medycyny za granicą, więc nie ukrywam, że cieszę się, że certyfikaty ze Zwolnionych z Teorii są międzynarodowe. Przede wszystkim ważny jest też dla mnie kontakt z podopiecznymi szpitali i hospicjów, ponieważ stanowi to doskonały początek przygotowywań do wymarzonej przeze mnie ścieżki kariery. Uważam, że doświadczenie pozyskane dzięki temu projektowi, jest naprawdę bezcenne i niezależnie od tego, na jakie studia każde z nas kiedyś się zdecyduje, wszystko czego się nauczyliśmy, bardzo nam się przyda.
KP: Jeśli będzie taka okazja, to kontynuowanie takiego projektu będzie cennym doświadczeniem, ale sam wiem, że długo nie byłbym w stanie prowadzić tego projektu, gdyż moim marzeniem, jest studiowanie genetyki na Uniwersytecie w Kalifornii. Osobiście interesuje się zastosowaniem genetyki w onkologii i gdyby mi się udało, to chciałbym wyciągnąć ludzi z ich problemów. Także ten projekt jest pierwszym krokiem, w mojej – mam nadzieję – przyszłej udanej karierze.
Comments