top of page

Wywiad z DR. MARCINEM SOKALSKIM!


Jacek Słomian i Wojciech Seweryn | TNT dr Marcin Sokalski | Nowodworek




Jak to się stało, że Pan Profesor wybrał karierę nauczyciela?


W pewnym sensie to mnie interesowało już na studiach historycznych. Poszedłem w kierunku specjalizacji nauczycielskiej, nie archiwistycznej, bo też taka była do wyboru, miałem więc uprawnienia do bycia nauczycielem. Z czasem zaczęło mi się coraz bardziej podobać to, że człowiek może mieć wpływ na innych ludzi, że może im coś przekazać i że nie jest to praca nudna. Każdy dzień jest inny, co odbiega zasadniczo od takiej pracy, w której wykonujemy mechanicznie te same czynności przez określoną liczbę godzin dziennie, na przykład przy taśmie produkcyjnej.

Chciałem czegoś innego, niepowtarzalnego. I to mi się udało.

Czy to właśnie dlatego Pan Profesor chciał pracować w Nowodworku?


Przez wiele lat pracowałem w innej szkole, a oprócz tego wykładałem, i wciąż wykładam, na uczelni. Można powiedzieć, że zbierałem doświadczenie zawodowe. Wiedziałem, że I Liceum jest najstarszą nieprzerwanie działającą szkołą w Polsce, a oprócz tego niewątpliwie utytułowaną i prestiżową. W pewnym momencie pomyślałem więc sobie, że chciałbym się tu po prostu sprawdzić, zobaczyć, czy poradzę sobie w takim prestiżowym miejscu. Można powiedzieć, że każdy marzy o swojej Lidze Mistrzów, stąd był taki pomysł ileś lat temu, żeby spróbować pracować tutaj.


Jest Pan Profesor jedną z osób w Nowodworku, która przed nazwiskiem może dopisać sobie tytuł doktora. Jak Pan to osiągnął i na jaki temat napisał Pan pracę doktorską?


Po studiach dostałem propozycję studiów doktoranckich od mojego promotora i poszedłem w tym kierunku, to mnie zainteresowało. Wybrałem sobie drugą połowę XVII wieku i temat o funkcjonowaniu elity politycznej w Rzeczypospolitej. To taki okres historii, który nie jest specjalnie popularny, z racji trudności warsztatowych i rozproszenia źródeł. Tak więc od wielu lat zajmuję się historią zawodowo, co też wykorzystuję w pracy na uczelni i tak samo na zajęciach w szkole. To są kolejne wyzwania, kolejne publikacje, kolejne szczeble, żeby piąć się w górę, żeby coś pokazywać po prostu, zbadać, może coś odkryć. Praca niesamowicie żmudna. Nieraz trzeba bardzo dużo źródeł przekopać, żeby znaleźć jakąś perełkę. Jest wtedy duża satysfakcja, tyle że trzeba mieć do tego niesamowitą cierpliwość, bo nieraz jest tak, że szukając mamy nadzieję, że to właśnie w tym rękopisie lub danej książce znajdziemy to, czego szukamy, a niestety okazuje się, że jeszcze nie.


Ciekawe, bo w szkole stykamy się głównie z wiedzą już opisaną w podręcznikach, więc u nas z czymś takim pracuje się inaczej. Czy to znaczy, że tylko podczas pracy na uniwersytecie sprawdza Pan źródła?


Oczywiście, że to wszystko się wykorzystuje, to jest sprawa oczywista. Mało tego, można uczyć nowych przedmiotów czy wprowadzić do programu nauczania własny przedmiot, stworzyć jego program nauczania. To jest dopiero przygoda! Jeżeli uda się w szkole, czy w innym miejscu, wśród uczniów, czy studentów zasiać takie ziarno ciekawości, żeby ci ludzie chcieli odkrywać, żeby ich zainteresować czymś, żeby poszli w tym kierunku, to wtedy przynosi to bardzo ciekawe rezultaty. To właśnie po to robimy kółka, konkursy, olimpiady, po to wysyłamy dodatkowe materiały, teksty dla uczniów i studentów, podejmujemy różne działania, publikujemy je i tak dalej, prowadzimy badania, żeby odkrywać, żeby gdzieś tę naukę posuwać do przodu. Każde pokolenie zbiera wiedzę ziarnko do ziarnka i nie zawsze daje to wielki przełom. Nie spodziewajmy się kolejnego przełomu kopernikańskiego.

 Jednak czasami dzięki takiej żmudnej pracy rezultaty są naprawdę zaskakujące. Jeżeli nauczycielowi uda się zachęcić nowych ludzi do odkrywania, to rewelacja. Żeby to nie był żmudny obowiązek – „tu jest zeszyt, tu są notatki, książka, podręcznik, trzeba to odbębnić, pańszczyzna” – nie. Poczuć smak, przyjemność odkrywania wiedzy. 

Czasami się to udaje, choć nie zawsze, z różnych względów. To osobny temat.


To wszystko wymaga mnóstwa czasu, praca w Nowodworku i na uniwersytecie. Jak Pan Profesor to robi, że jest Pan w stanie to połączyć?


Tak to robię, że skutkiem ubocznym przez całe lata były i są problemy pojawiające się z gardłem, o które trzeba dbać i czasem leczyć. Raz wystarczy je nawilżyć, napić się ciepłej herbaty, a w najgorszych przypadkach odwiedzić lekarza, żeby przepisał mi receptę.

Tak od strony warsztatowej.


A od strony czasowej?


Cóż, to jest kwestia dyscypliny, którą sobie, jak każdy nauczyciel po prostu narzucam. Nic gorszego, niż zasada „co masz zrobić jutro, zrób za ileś dni, bo wtedy będziesz mieć mnóstwo wolnego”. Nieprawda! To się wszystko skumuluje. Dlatego jeśli mogę uczniom jakąś pracę przygotować czy poprawić odpowiednio wcześnie, to robię to. W tym momencie już jedną rzecz mam z głowy. Myślę, że każdy z nas – nauczycieli, profesorów – robimy tak samo. Po prostu mamy jakiś plan pracy i staramy się pewne rzeczy racjonalizować. Co musimy zrobić tak, żeby nie zawalić terminu, a co jeszcze może poczekać. Kiedyś na początku mój mistrz na uczelni poradził mi tak: „Niech pan każdego dnia opracuje taką listę: po jednej stronie niech pan spisze to, co może zaczekać albo czego przy najlepszych chęciach nie będzie pan w stanie zrobić, bo nie zdąży, a po drugiej stronie te rzeczy niezbędne. Jeżeli uda się uporządkować te dwa światy, to rzeczywistość nabierze jakiegoś ładu i harmonii.”. To bardzo mądra rada od niezwykle mądrego człowieka.


Odnośnie właśnie takich rad. Jedną z tych najbardziej znanych od Pana Profesora jest słynne „Praca, Pasja, Poświęcenie”. Jaka jest historia tego motta?


(śmiech) Czy to hasło ma jakąś dłuższą historię? Nie mam pojęcia. Nie jest to nic odkrywczego, bo tak mi to gdzieś tam po prostu przypasowało, co oczywiście wywołuje wśród uczniów salwy – myślę – życzliwego śmiechu. Ale ja też patrzę na to z uśmiechem. „Praca”, bo bez pracy nie ma nic, jakąkolwiek dziedzinę życia weźmiemy, bo prawda jest taka, że praca to jest znakomita większość tego, co trzeba włożyć, żeby był sukces. Czy to będzie wybitny piłkarz, człowiek, którego podziwiam za talent, za niesamowitą pracowitość, choćby nasz Robert Lewandowski, czy to będzie wybitny uczony, lekarz, piosenkarka, czy ogrodnik, który ma wspaniały ogród, naprawdę ktokolwiek. Bohaterem może być każdy, jak w tej reklamie „bądź bohaterem we własnym domu”. Tak to właśnie jest.

„Pasja”, bo jeżeli człowiek coś robi na siłę, jeżeli się go do czegoś zmusza, nie czuje w sobie pasji właśnie, to nic z tego nie będzie. Nie zrobimy wirtuoza skrzypiec z człowieka, któremu każemy pracować i codziennie grać, jeżeli on w sobie nie rozbudzi tej pasji, miłości do instrumentu, to nic z tego nie będzie. To będzie rzemiosło, a artystę od rzemieślnika coś raczej oddziela. Artysta powinien mieć rzemiosło, ale także niesamowitą wizję. Rzemieślnik może być świetny warsztatowo, ale... Myślę, że każdy z nas kocha muzykę. Iluż mamy takich wykonawców, o których powiemy „świetny rzemieślnik, ale jakoś wyjątkowo twórcze to to nie jest”. A „Poświęcenie”, bo czasami nie posłucham ulubionej muzyki, bo kupiłem sobie książkę czy czasopismo, które muszą poczekać te dwa, trzy dni. Co najwyżej zerknę na okładkę przed pracą. Mam artykuł, chciałbym poczytać, ale nie mam czasu. Niestety, to wymaga poświęcenia. Cokolwiek robimy, czy sport, czy kultura, sztuka, ekonomia czy czymkolwiek się zajmujemy, jest to sztuka poświęcenia. Wiem, czasami jest to okropne, ale nie da się inaczej. Jak już mówiłem, nie jest to odkrywcze hasło. Założę się, że wymyślono je już dawno temu i nawet możemy o tym nie wiedzieć.


Ale chyba nie w Nowodworku...


To nie ma znaczenia. Wydaje mi się, że jest to po prostu rozsądne. Mamy szkołę z ogromnymi, kilkusetletnimi tradycjami, mieliśmy i mamy mnóstwo znanych, sławnych absolwentów i uczniów. Można powiedzieć, że pracujemy – są tego efekty, pasję mamy wszyscy i potrafimy się poświęcić. Nie zepsujmy tego. Bo to jest jak z instrumentem – jak się go regularnie nie stroi, regularnie na nim nie gra, to temu instrumentowi, takim skrzypcom czy gitarze, brakuje tej ręki, dotyku i instrument się rozstraja, drewno się rozsycha, bo o niego nie dbamy. To nic dobrego, prawda?


Z całą pewnością, a skoro jest tak dużo tej pracy, pasji i poświęcenia, trudno o odpoczynek. Stąd kolejne pytanie – gdy już Panu Profesorowi uda się taki wygospodarować, to co Pan robi w czasie wolnym?


„Co pan robi w czasie wolnym?” Ja jestem już w tym wieku, że jak nie będę uprawiał żadnego sportu, to po prostu pewnego dnia zza biurka nie wstanę. (śmiech)

To tak półżartem, wiadomo, jakiś spacerek, rowerek, coś na tej zasadzie.


A książka i film? Muzyka?


Książka? Film? Oczywiście! Przy czym z uwagi na ograniczenia pandemiczne przez ostatnie parę miesięcy wyprawy do kina nie są ulubionym sportem Polaków i, powiem szczerze, moim również. Muzyka klasyczna, barokowa, muzyka jazzowa – jak najbardziej, bo jazz jest indywidualistyczny, ten sam kawałek można zagrać na nieskończoną liczbę sposobów, a taka wizja mnie pociąga. Jakiś motyw, temat muzyczny, jego przetworzenie, interpretacja – to jest bardzo ciekawe. Kiedyś słuchałem więcej muzyki rockowej, z wiekiem coraz więcej jazzu, ale do rocka, sentyment pozostał. Dobra książka, niekoniecznie historyczna, jak najbardziej. W telewizji mogę obejrzeć program motoryzacyjny. Nigdy nie będzie mnie stać na takie samochody, ale przynajmniej sobie je obejrzę, a to już coś.


A o czym Pan czytał ostatnio?


Ostatnio czytałem głównie książki historyczne, powiem szczerze. Nie będę ukrywał – coś o rokoszu Zebrzydowskiego. Jak człowiek zawodowo zajmuje się historią, to po prostu czyta, czyta, czyta i tyle. Tak to wygląda. Film – niekoniecznie historyczny, może być dobry thriller sensacyjny, może być dobry film obyczajowy, byle nie odmóżdżająca komedia. Bo są też komedie inteligentne, na przykład te Woody’ego Allena.


Pytanie podsumowujące. Rok szkolny 2020/2021 z pewnością będzie wyjątkowy dla wszystkich Nowodworczyków. Dlatego jesteśmy ciekawi rad jakich Pan Profesor mógłby nam udzielić na ten rok właśnie.



Najprościej jednym zdaniem:

mimo pandemii starajcie się żyć normalnie, nie dajcie sobie narzucić takiego wytłumaczenia, że skoro jest pandemia, to ja z wielu rzeczy zrezygnuję albo nie będę ich robić – takiego lenistwa intelektualnego.

W czasie II wojny światowej wybitny historyk, jeden z największych polskich historyków w ogóle, profesor Władysław Konopczyński, spotkał w Krakowie swojego ulubionego ucznia, późniejszą wielką sławę powojenną, profesora Władysława Czaplińskiego, wybitnego znawcę historii nowożytnej. Kiedy Czapliński mu wyznał, że się troszeczkę opuścił w czytaniu źródeł, w uprawianiu nauki, Konopczyński jak stary mistrz zrugał go na ulicy, że mimo wojny, okupacji, nie wolno się poddawać i niech ten wróci do pracy umysłowej. Czyli mówiąc krótko: młodzi Nowodworczycy, pamiętajcie o myciu rąk, maseczkach, ale niech to wam nie przeszkadza w rozwijaniu własnych pasji.

Nawet jeżeli gdziekolwiek będą ograniczenia, to nie można się poddać, na zasadzie „to ja nie będę czytać, nie będę się rozwijać, nie będę się kształcić, bo jest pandemia”.

Nie, właśnie wbrew temu, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa, zróbcie coś dla siebie, rozwijajcie się. Może nie pójdziecie do kina, bo jest limit – w porządku, ale można ten film obejrzeć w domu, prawda? Może nie zaglądniecie do biblioteki, bo jest limit i różnego rodzaju środki ostrożności, ale może uda się tę książkę do domu sprowadzić albo znaleźć ją w wersji elektronicznej. Po prostu się nie poddawajcie. Trzeba mieć takie własne podwórko, gdzie każdy z nas się, zwyczajnie, rozwija. No i, dbać o emocje, o bliskich, ludzi, których lubimy, kochamy, o bliski kontakt.


Bo elektronika, emotikony, buźki uśmiechnięte czy smutne nie zastąpią prawdziwych emocji i kontaktu. Już mamy tego dość. Od połowy marca do czerwca, przez wiele tygodni wszyscy siedzieliśmy w domach, trochę jak w więzieniu, prawda? To bardzo źle działa na psychikę. Dlatego nie twórzmy sobie teraz takiego więzienia. Może to będzie dobrym mottem, żeby zakończyć rozmowę. Nie pamiętam z którego wiersza to pochodzi*, ale to bardzo ciekawy cytat: „Nie mury tworzą więzienie i nie pręty klatkę.”, my sami tworzymy je w swoich umysłach i sercach.

Nowodworczycy, nie twórzmy własnego więzienia. Wolny umysł, wolna dusza, ale w maseczce i ze zdezynfekowanymi dłońmi. Zasada jest prosta – nie komplikować życia, bardziej niż jest to niezbędnie konieczne.

Bardzo dziękujemy za rozmowę.


Również dziękuję.


 

grafika: Paweł Kołodziej


*po rozmowie redakcja wybadała, że to cytat z wiersza „Do Altei, z więzienia” Richarda Lovelace'a



Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page