top of page

Targetter - czyli jak wyznaczać cele

Updated: Jun 3, 2021



Mikołaj Ługowski: Żeby w ogóle było wiadomo o czym właściwie rozmawiamy, czy mógłbyś na samym początku wyjaśnić czym jest Targetter i jaki cel mu przyświeca?


Grzegorz Figiel (lider projektu): Jasne. Targetter to projekt społeczny stworzony przez pierwszoklasistów z Nowodworka, który ma na celu walczyć z postawą obojętności wobec własnych marzeń i aspiracji, która panuje wśród młodzieży. Zauważyliśmy, że wiele osób w naszym wieku nie wierzy we własne możliwości i lekceważy swoje marzenia. Naszym założeniem jest pokazać takim osobom różne metody wyznaczania swoich celów i zaszczepienie w nich myślenia o byciu ,,człowiekiem sukcesu”.


MŁ: Jak to robicie?


GF: Prowadzimy warsztaty dla uczniów szkół podstawowych z klas od 6 do 8, które

odbywają się w ramach godzin lekcyjnych. Na ten moment przeprowadziliśmy ich już 58 dla ponad 1 150 osób, a do końca marca mamy w planach zorganizować jeszcze 85 dla niemal 2000 uczniów.


MŁ: W jakiej formie się to odbywa?


GF: Organizujemy ćwiczenia, które mają pomóc w przekazaniu niezbędnej wiedzy na temat wyznaczania własnych celów. Sprawiają one, że na koniec każdy uczestnik powinien taki cel sobie sprecyzować, wiedząc już jak może do niego dojść.


MŁ: Jakie są wasze wrażenia po pierwszych warsztatach, czy odbiorców to interesuje? Udzielają się, angażują podczas zajęć?


GF: To zależy od grupy, bo tak naprawdę każda jest zupełnie inna, co również bardzo nas cieszy. Mimo tego, że przeprowadziliśmy już wiele warsztatów, nie stały się one dla nas nudne, ponieważ każdy uczestnik z osobna dostarcza nam nowych doświadczeń i pozwala na rozwinięcie własnych horyzontów. Bywają grupy bardzo aktywne i zdarza się, że nie starcza mi nawet czasu na to, żeby wszystko zaprezentować, bo interakcja jest tak duża. Jest jednak również tak, że sami musimy wywoływać do odpowiedzi, a nawet kiedy już to zrobimy, ta osoba się nie odzywa. Na szczęście stanowi to rzadkość.


MŁ: W takim razie w jaki sposób staracie się ich zainteresować? Macie na to jakieś ustalone sposoby, schematy?


GF: Przede wszystkim staramy się, aby nasze warsztaty to nie była kolejna nudna lekcja, a coś zupełnie innego. Stawiamy na integrację, unikamy zbędnej formalności, choć i od tego nie da się uciec, no bo w końcu jest to szkolna godzina lekcyjna, na której normalnie sprawdzana jest obecność. Wiemy jak rozmawiać z osobami w naszym wieku, więc i z komunikacją z odbiorcami zwykle nie mamy większego problemu. Do swoich wypowiedzi wplatamy jakieś słowa ze slangu młodzieżowego albo urozmaicamy je zabawnymi anegdotami, z czego osobiście słynę (śmiech). Oprócz tego dbamy również o profesjonalny wygląd, dlatego warsztaty przeprowadzamy w studiu, przygotowanym przez Filipa (jednego z

uczestników projektu). Dostałem też sporo wiadomości od rówieśników, którzy byli pod wrażeniem naszej inicjatywy i starań, które w nią wkładamy.


MŁ: Można to zaobserwować chociażby na waszym Instagramie, gdzie często pojawiają się zdjęcia zza kulis.


GF: Szczerze mówiąc, sam nie przypuszczałem, że to będzie tak dobrze wyglądać, a teraz myślę sobie, że w sumie chciałbym w takich warsztatach jako słuchacz wziąć udział.


MŁ: Mnie także zdążyłeś już zachęcić. Nic, tylko czekać aż zorganizujecie warsztaty dla starszych klas (śmiech).


GF: Tak jak mówiłem – do końca miesiąca prowadzimy dla młodszych uczniów, a potem - czas pokaże!


MŁ: A jak wygląda organizacja waszej pracy? Zmieniacie się w trakcie, czy każdy ma osobną godzinę lekcyjną do przeprowadzenia?


GF: Jedną lekcję prowadzą dwie osoby i stosujemy taki nasz klasyczny podział, czyli: zaczyna i kończy jedna, a między tym największą cześć merytoryczną, metodę SMART, tłumaczy druga osoba. Jak pewnie zdążyłeś zauważyć trochę tych warsztatów organizujemy, więc taki podział ról wydaje się najlepszym rozwiązaniem, aby się nie przemęczyć.


MŁ: Kiedy i jak dowiedziałeś się o olimpiadzie Zwolnieni z Teorii?


GF: Pod koniec września zeszłego roku, dzięki ogłoszeniu Pani Prof. Parzniewskiej.

Wcześniej coś obiło mi się o uszy, ale o konkretach dowiedziałem się właśnie wtedy, a ponieważ zawsze dobrze czułem się zarządzając i zawsze chciałem zainicjować coś

autorskiego to rozpocząłem poszukiwania partnerów. Osób, z którymi mógłbym się w to zaangażować.


MŁ: To teraz zapytam, jak kompletował się zespół. Było to dzieło przypadku, czy też

znaliście się już wcześniej?


GF: To bardzo ciekawa historia. Z żadnym z członków projektu nie znałem się dłużej niż 2 tygodnie, ale pierwszy raz posłuchałem swojego instynktu. Na początku zwizualizowałem sobie kto powinien ze mną pracować i jako pierwsi do głowy wpadli mi Michał Czarny (IG) i Sybilla Wysokińska (IG), czyli osoby, z którymi wcześniej zamieniłem dosłownie dwa zdania. Nie mam pojęcia dlaczego akurat oni, ale postanowiłem się ich zapytać czy nie chcieliby w coś takiego się zaangażować, na co szybko i entuzjastycznie się zgodzili. Teraz żartujemy sobie, że gdyby wtedy nie pojawili się w mojej głowie, to teraz by ich tu nie było (śmiech). Potem nadszedł czas na Filipa Adamusa (IK), którego zresztą poznałem podczas rozmowy z tobą.


MŁ: A, czyli również jestem w pewnym sensie zaangażowany w wasz projekt. Dobrze wiedzieć. (śmiech MŁ, GF).


GF: Można tak powiedzieć. W każdym razie, zauważyłem na Instagramie, że Filip robi zdjęcia, w dodatku całkiem niezłe, a znając swoje niewysokie umiejętności techniczne pomyślałem, że przyda się w moim zespole, więc do niego napisałem. Następnie spotkaliśmy się w barze ,,Smak”, gdzie omawialiśmy swoje pomysły. Ustaliłem, że najoptymalniej byłoby skompletować pięcioosobowy zespół, więc dałem Filipowi wolną rękę, żeby wybrał dowolną osobę. I tak do projektu trafiła Amelia Pokrywa (IE), której wcześniej nie znałem. Z tego co wiem, to i on sam niewiele z nią rozmawiał, a ich znajomość ograniczała się do użyczenia

ładowarki (śmiech). Ale tak jak reszta osób, Amelka okazała się strzałem w dziesiątkę!


MŁ: Macie jakiś dokładny podział ról, obowiązków?


GF: Początkowo taki ustaliliśmy, ale z czasem zaczęło się to zacierać. W tym momencie Amelia odpowiedzialna jest za prowadzenie mediów społecznościowych, Filip za kwestie techniczne, a Sybilla i Michał zajmują się wszystkim na raz, zresztą podobnie jak ja. Znam już trochę zalety i wady tych osób, a i oni wiedzą w czym czują się najlepiej. Bywa, że zachodzą pewne opóźnienia lub inne pomyłki. Wtedy się konsultujemy i staramy wszystko poprawić, dopracować. Podczas warsztatów najczęściej głównymi prowadzącymi jestem ja i Filip, dziewczyny prezentują metodę SMART, a Michał zajmuje się obydwoma kwestiami.


MŁ: Za co dokładnie jesteś odpowiedzialny? Dużo masz obowiązków?


GF: Trochę ich jest (śmiech). Zatem oprócz prowadzenia zespołu, kontaktuje/kontaktowałem się z naszymi partnerami, których obecnie jest już 11 oraz ze szkołami, w których prowadzimy warsztaty, co wymaga sporej elastyczności, bowiem zdarza się, że dostaję nawet trzy telefony dziennie z podawanymi terminami potencjalnych zajęć. Kiedy już uda mi się je uzyskać, układam harmonogram, adekwatny dla każdej z osób. Muszę to wszystko jakoś pogodzić, aby ze sobą nie kolidowało i dopasować dyspozycyjność osób z projektu do wolnych terminów, co nigdy nie jest łatwe.


MŁ: Skoro już zainicjowałeś ten temat, to chciałbym cię zapytać, jak wyglądało

pozyskiwanie partnerów, jak ten proces się kształtował i na jakiej zasadzie działały niektóre z waszych partnerstw/patronatów?


GF: To tak – pierwszym z naszych partnerów został projekt It matters, zorganizowany już w poprzedniej edycji ZwZT. Jest to jeden z największych projektów w historii olimpiady, który porusza bardzo ważną kwestię zdrowia psychicznego. Postanowiłem się z nimi skontaktować i tak doszło do stworzenia dwóch postów we współpracy z nimi, które opublikowaliśmy na Instagramie. Na ich koncie opisaliśmy to, jak planowanie wpływa na radzenie sobie ze swoimi emocjami, a u nas wrzuciliśmy post o tym, jak pokonać strach przed rozpoczęciem

działania. Potem szło to trochę wolniej, ponieważ samo załatwianie partnerstwa nie należy do rzeczy, które można zrobić w minutę. Trzeba było pisać, dzwonić i co ważne, myśleć o tym, czym może zaowocować nasza współpraca i czy w ogóle nawiązywanie z danymi partnerami relacji będzie ważne dla projektu. Następnie udało nam się porozumieć ze Stowarzyszeniem Przyjaciół Oświaty w Rząsce „Na 6+”, które składa się z nauczycieli działających na terenie gminy Zabierzów. Mieli oni naprawdę duży wpływ na nasze przedsięwzięcie, ponieważ wsparli nas finansowo i znaleźli pierwsze placówki, w których mogliśmy wystartować z

warsztatami i udowodnić, że to, co robimy jest wartościowe. Oprócz tego wiele dała nam współpraca z projektem Młodzież działa lokalnie organizowanym w ramach programu Młody Kraków 2.0, od których także uzyskaliśmy dofinansowanie, wiele cennych wskazówek, a także przydzielili nam mentorkę, która odpowiedzialna jest za motywowanie zespołu, co wielokrotnie, naprawdę nam pomogło. Warto w tym miejscu wymienić też paru z naszych patronów. Wsparło nas między innymi I LO im. Bartłomieja Nowodworskiego w Krakowie, uzyskaliśmy również dwa inne bardzo prestiżowe patronaty, jak patronat honorowy prezydenta miasta Krakowa – Jacka Majchrowskiego oraz marszałka województwa małopolskiego – Witolda Kozłowskiego. Aby je uzyskać musieliśmy przede wszystkim wypełnić wniosek, w którym trzeba było atrakcyjnie i zachęcająco zaprezentować nasz projekt. Dzięki temu możemy chociażby korzystać z logotypów wspomnianych patronów, co stanowi oczywiście także pewne udokumentowanie skali na jaką działamy. Ponadto pomógł nam Wydział Edukacji Miasta Krakowa, który rozesłał informacje o naszych warsztatach do szkół podstawowych.


MŁ: Brzmi imponująco. Co w takim razie stanowi nagrodę za takie osiągnięcia?


GF: Główną nagrodą są tzw. Złote Wilki, do których najprawdopodobniej już jesteśmy nominowani w dwóch kategoriach – wydarzenia publicznego oraz edukacji, co jest dla nas ogromnym wyróżnieniem, zważywszy, ile świetnych projektów walczy o takie miano. Oprócz tego jest to niezwykłe doświadczenie, a także okazja do zdobycia ogólnopolskich, bądź międzynarodowych certyfikatów np. z zarządzania, marketingu, czy digital skills, które mogą mieć niebagatelne znaczenie w przyszłości.


MŁ: Kończąc już naszą rozmowę – gdybyś miał w paru zdaniach zachęcić odbiorcę do uczestnictwa w olimpiadzie w przyszłych edycjach, jakbyś to zrobił? Co jest w niej tak cennego?


GF: Hmm… Przede wszystkim jak sama nazwa wskazuje, magiczne ,,zwolnienie z teorii”, poczucie autorskiego zaangażowania i własnej inicjatywy. Nauki poprzez praktykę i własne błędy. Po drugie, możliwość zdobycia wspomnianych certyfikatów, mogących pomóc w rekrutacji na studia oraz w zdobyciu pracy. I co najistotniejsze – nowe kontakty, znajomości, które podczas projektu zawiera się tak naprawdę nieustannie i na każdym szczeblu. Dla przykładu, moja lista kontaktów zwiększyła się prawie dwukrotnie i myślę, że wiele z nich będę mógł w przyszłości jakoś wykorzystać. Rzecz jasna, że czasem bywa trudno, jest bardzo dużo pracy i stresu. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić tak, by działanie sprawiało

ci niezwykłą przyjemność.


MŁ: Taką właśnie była dla mnie rozmowa z tobą (śmiech) Dziękuję ci bardzo za poświęcony czas i wszystkie informacje. Życzę również powodzenia w dalszych krokach związanych z olimpiadą i każdą kolejną inicjatywą.


GF: Również bardzo dziękuję ci za rozmowę. Mam nadzieję, że udało mi się przekazać coś interesującego (śmiech). I pamiętajcie – warto zwolnić się z teorii!


_______


Aktualnie Targetter jest w etapie zakończenia projektu. Zakończył warsztaty "CelujeMY" z imponującymi statystykami: 2181 uczestników, łącznie 80 zajęć, w 20 szkołach. Można zobaczyć ich postępy na Instagramie i Facebooku oraz Youtubie



Comments


bottom of page