Wojciech Seweryn | TNT
Filip Gawlik | kandydat na Prezydenta SU
Dlaczego wybrałeś Nowodworek? Czy pamiętasz swój pierwszy dzień w szkole?
To bardzo ciekawe pytanie. Zdecydowałem się na Nowodworek dlatego, że marzyłem, żeby pójść do dobrej szkoły, ale nie chciałem wybierać piątki (śmiech).To była główna myśl, którą się kierowałem podczas wyboru. Poza tym, moja ciocia, która jest starsza ode mnie o osiem lat, chodziła do jedynki. Dlatego kiedy byłem mały, to ona była w liceum. Często mi mówiła „W tej szkole spotkasz świetnych ludzi, jest tu niesamowita atmosfera”.
Więc już kiedy miałem 8 lat pomyślałem sobie, że w tym Nowodworku musi być naprawdę wspaniale. Tak myślę zresztą do dzisiaj.
Pierwszego dnia w szkole byłem trochę zagubiony. Nowa szkoła, nowe otoczenie, nowe wyzwania... to szybko jednak minęło. Już na samym początku poznałem Szymona Kosowskiego z mojej klasy, z którym się szybko zrozumieliśmy i razem pomagaliśmy sobie wejść w ten nowy świat. Szymon jest teraz zresztą w moim sztabie. Koniec końców nie było źle, a wręcz przeciwnie, było ekscytująco i ciekawie. Tak zostało do dziś.
Dlaczego zdecydowałeś się kandydować? Zwłaszcza, że, z tego co mi wiadomo, wcześniej byłeś w sztabie obecnie niekandydującego już Antoniego Jasnosza. Co sprawiło, że ostatecznie postanowiłeś kandydować sam?
Nie, w sztabie Antka nigdy nie byłem. Po prostu się z nim koleguję. To prawda, że głównym powodem, dla którego postanowiłem kandydować było to, że Antek nie kandydował.
Może to brzmieć dziwnie, ale już wyjaśniam. Był taki moment, że Antek chciał kandydować, wtedy bardzo mu na tym zależało, a tak mi się przynajmniej wydaje. Potem się dowiedziałem, że jednak nie kandyduje. Następnie przez długi czas nie było nikogo, kto chciałby zgłosić swoją kandydaturę. Kiedy ktoś zadawał na korytarzu pytanie „kto kandyduje?” to odpowiedź zawsze brzmiała „chyba nikt” i nie do końca było wiadomo, co z tym fantem zrobić. Wtedy pomyślałem sobie: „Czemu by się nie zgłosić?”. Choć może nie jest to długo przemyślana decyzja, przyznam się bez bicia, to jednak jedna myśl przez cały czas mi przyświecała. Przez ten rok Nowodworek, jako szkoła i społeczność, dał mi wiele dobrego. Nie tylko dobrą edukację, ale także kontakty z ludźmi i nowymi znajomymi, których mam teraz. Uznałem, że gdybym został prezydentem szkoły i zrobił dla niej coś dobrego, to w ten sposób odpłaciłbym się Nowodworkowi za wszystko to, co mi dał i mam nadzieję, że uda mi się to zrobić.
To bardzo szlachetna wizja. Decydując się na Nowodworek, jaki profil klasy wybrałeś i dlaczego?
Wybrałem profil klasy E (historia, wos, język angielski – przyp. red.). Nie będę kłamał, że był to mój pierwszy wybór, ponieważ pierwotnie chciałem pójść do klasy F (historia, wos, język polski – przyp. red.), jednak jej już nie było w naszym roczniku.
Jak wyobrażasz sobie życie po ukończeniu Nowodworka? Czy upatrzyłeś sobie już jakiś kierunek studiów? W jakim zawodzie widzisz się w przyszłości i dlaczego?
Chcę wyjechać z Polski. Miastem, w którym widziałbym siebie, jest Berlin. Tam mieszkają świetni ludzie, są tam ciekawe atrakcje i dobre uniwersytety. Na ten moment to właśnie tam chciałbym ułożyć sobie życie. Znaleźć pracę, zdobyć wykształcenie, kto wie, może nawet poznać przyszłą żonę… To wszystko jednak kwestia przyszłości, na razie mam inne zadania i zmartwienia związane z tym co jest tu i teraz. Zanim zamieszkam w wymarzonym mieście, muszę zadbać o to, żeby mi się to udało. Co do tego, co chciałbym robić w przyszłości,
to jeszcze nie wybrałem konkretnego kierunku zawodowego.
Jak się do tej pory angażowałeś w życie szkoły?
Rok temu byłem w sztabie Oli Taran, której, niestety, nie udało się wygrać wyborów. Pracowaliśmy razem podczas kampanii. Później udzielałem się doraźnie i nie byłem bardzo zaangażowany. Pomagałem wieszać ozdoby podczas Turnieju Noworocznego, prowadziłem też wtedy studio pomeczowe i razem z paroma kolegami przewodziłem w dopingowaniu naszych. Poza tym nie robiłem nic bardzo ambitnego.
Wrócę jeszcze do zeszłorocznej kampanii. Czego się wtedy nauczyłeś? Jakie doświadczenia wyniosłeś z tamtego czasu?
Przede wszystkim zdobyłem wiele nowych znajomości z naprawdę świetnymi ludźmi.
W pierwszej klasie, na samym początku szkoły, tak naprawdę nikogo nie znałem, a dzięki sztabowi poznałem masę fajnych ludzi, z których wielu to teraz moi bliscy znajomi.
Mam nadzieję, że mój sztab da tę samą przyjacielską atmosferę tegorocznym pierwszoklasistom. Mamy na przykład w sztabie dziewczynę, która jest teraz właśnie w pierwszej klasie. Wiem z własnej perspektywy, że poznawanie ludzi w momencie, gdy się dopiero wchodzi do nowego środowiska i mało kogo zna jest wyjątkowym doświadczeniem. To właśnie jest tą główną rzeczą, którą mi dało bycie w sztabie. Jednocześnie mogłem zobaczyć jak wyglądała kampania w Nowodworku od środka,
co z pewnością przyda mi się w tym roku. Jestem bardzo wdzięczny Oli, że wzięła mnie do sztabu, bo to było naprawdę wspaniałe przeżycie.
Czym ci zaimponowała Ola Taran jako kandydatka?
Kiedy zdecydowałem się być w sztabie Oli, to jeszcze jej nie znałem. Znaliśmy się jedynie z widzenia, mówiliśmy sobie „hej” na korytarzach. Dopiero później wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zaimponowała mi tym, jak bardzo jest zaangażowana w sprawy społeczne. Zresztą do dzisiaj mi tym imponuje. Nie mówię tylko o życiu szkolnym, ale też poza szkołą. Ola to bardzo zaangażowana osoba. Jak wiele osób wie, jest aktywistką i poświęca na to bardzo dużo czasu. To mi w niej imponuje, że zmienianie świata jest jej pasją i sprawia to jej wielką przyjemność, a tak mi się przynajmniej wydaje. I to jest super, że robiąc coś dobrego dla innych, Ola robi też coś dla siebie i łączy te dwie rzeczy.
Gdybyś miał określić swoją główną cechę charakteru to jaka by ona była i dlaczego? Możesz też powiedzieć o swoich mocnych i słabych stronach.
Często łapię się na tym, że jestem leniwy, że nie zawsze chce mi się robić pewne rzeczy.
I to jest moja słaba strona. Mocną stroną byłaby rzecz, która jest bardzo przydatna
pod względem kampanijnym – łatwo nawiązuję kontakty z ludźmi i nie mam z tym problemu. Jestem w stanie pójść gdzieś, gdzie nikogo nie znam i dobrze się tam czuć.
Pandemia, wprowadzony lockdown i zdalne nauczanie były dużym utrudnieniem dla nas wszystkich w nawiązywaniu nowych kontaktów i kontaktach z ludźmi w ogóle. Jak sobie poradziłeś z tym podczas pierwszej fali? Czy twoje podejście się zmieniło?
Nie będę ukrywał, że nie zniosłem najlepiej pierwszej fali, kiedy wszyscy cały czas siedzieliśmy w domach i tak naprawdę nie było sposobu, żeby wyjść na zewnątrz.
Teraz jest lepiej, bo nie jesteśmy aż tak pozamykani. Nie jest to wszystko aż tak restrykcyjne, jak w marcu czy w kwietniu. Wtedy naprawdę nic nie dało się robić i było to strasznie przygnębiające. Teraz jest trochę lepiej, bo przynajmniej można sobie wyjść na zewnątrz, chodzić na treningi. Całe szczęście, że różne obiekty sportowe są otwarte, i można aktywnie spędzać tak trudny czas.
Opowiedz o swoich zainteresowaniach i pasjach.
Moje zainteresowania są bardzo zróżnicowane. Jakbym miał wskazać takie główne, to byłby na pewno sport oraz szeroko pojęta sztuka. Mam na myśli kinematografię, muzykę, malarstwo, ale tą pierwszą rzeczą jest zdecydowanie sport.
À propos sportu. Słyszałem, że uprawiasz futbol amerykański, dyscyplinę sportu, którą uprawia niewiele osób w Polsce. Co ci to daje?
W drużynie, w której grałem w futbol, trenerzy kładli duży nacisk na poczucie braterstwa i więzi z chłopakami z drużyny. To może brzmieć banalnie czy wręcz głupio, ale tak było naprawdę. Z chłopakami, z którymi się poznałem w drużynie, byliśmy w bardzo bliskich relacjach . Z resztą dwóch z nich jest u mnie w sztabie – Filip Regulski i Franek Pawlik.
Bez dwóch zdań, byliśmy drużyną i rodziną jednocześnie. Było to widać po tym, że gdy którykolwiek z nas miał problem, to się razem wspieraliśmy. To było naprawdę niesamowite. Nie wydaje mi się, że tak jest w każdej innej drużynie. Wiele zawdzięczam swojemu zespołowi, ale przede wszystkim to, że obudził we mnie to wyjątkowe poczucie więzi.
Odnosząc się do muzyki. Widziałem, że pisałeś recenzje różnych albumów po angielsku. Co cię skłoniło do takiego pisania?
Przede wszystkim pasja do muzyki. Pytałeś mnie wcześniej o to, co zamierzam robić
w życiu. Jedną z rzeczy, o których myślę, jest dziennikarstwo. I właśnie to pisanie jest połączeniem zamiłowania do słuchania muzyki i pisania artykułów. Akurat w tym roku nadarzyła się okazja i to naprawdę było bardzo fajne doświadczenie. Teraz ta strona,
dla której wtedy pisałem, jest już nieczynna. Zamierzam jednak zacząć pisać dla innej strony, więc ten projekt nie jest jeszcze skończony.
Pamiętam, że podczas pandemii założyłeś nowy zespół muzyczny. Chciałbyś o tym opowiedzieć więcej?
(śmiech) Czemu nie? To jest bardzo śmieszny epizod. Siedzieliśmy sobie po prostu z dwójką moich przyjaciół w domu i uznaliśmy, że założenie zespołu Disco Polo jest tak głupim i tak śmiesznym planem, że po prostu musimy go zrealizować. Niestety, wszystkim fanom naszego zespołu muszę powiedzieć, że chyba nie będzie już nowych piosenek ani nagrań w najbliższym czasie.
(śmiech) Szkoda, bo już czekaliśmy na nowy album Dirty Boys.
Z drugiej strony, nigdy nie mów nigdy. Byłoby super, jakbyśmy wrócili do aktywnego śpiewania i nagrywania teledysków, dużo w tym było zabawy, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Teraz wszyscy są pozajmowani różnymi rzeczami.
Czy czytałeś ostatnio jakąś ciekawą książkę lub oglądałeś jakiś fajny serial? Czy masz swoje ulubione, coś co cię inspiruje na co dzień?
Akurat teraz kończę czytać „Wielkiego Gatsby’ego”. Bardzo ciekawa książka. A z seriali, to ostatnio skończyłem oglądać „Synów Anarchii”. Zrobił on na mnie spore wrażenie. Miałem syndrom odstawienia jak skończyłem. To głupia rzecz, ale po oglądnięciu długiego,
7-sezonowego serialu, mocno się związałem z bohaterami.
Jeśli chodzi o coś ulubionego, to na pewno filmy „Drive” Nicolasa Windinga Refna i „Zwierzęta nocy” Toma Forda. Czy mnie inspirują? Nie wiem. Staram się czerpać energię i inspirację z tego, co mnie otacza na co dzień. Ze spotkań ze znajomymi, tymi bliższymi i dalszymi oraz z drobnych, codziennych i życiowych sytuacji.
Dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.
Comments