a bezdomność faktem.
Mieszkam w Krakowie całe swoje życie. Uwielbiam spacerować, więc gdy tylko mam taką okazję, przemieszczam się pieszo. I przechodząc spod naszej szkoły do galerii, mijam wielu ludzi bezdomnych. Jedni śpią na ławkach, inni klęczą przy krawędzi plant i chowając się za kartonowymi napisami, proszą o pieniądze. „Na jedzenie”, „Na piwo”, „Na leki”.
Czasem tylko siedzą, patrzą przed siebie, jakby stracili już nadzieję na cokolwiek. Ale widząc takich ludzi, którzy stali się już stałym elementem Plant, jednocześnie nie zwracam na nich uwagi. Po prostu idę przed siebie.
Wiem dokładnie, że pani z psem będzie siedziała zaraz za przejściem podziemnym do galerii, a pan w kurtce khaki tuż przed nim.
Nie dziwi mnie ich widok, należą oni do mojej codzienności. I nie tylko mojej.
Mało kto się przy nich zatrzymuje, spojrzy na nich - właściwie tylko turyści wskazują na tych ludzi palcami, zdziwieni jak można przechodzić tak obojętnie. Jedyną reakcją, jaką otrzymują jest zniesmaczenie – zwłaszcza, gdy wsiadają do tramwaju lub innego środka komunikacji miejskiej. Jednak mimo panującego powszechnie przekonania, że są to osoby, którymi kieruje leniwość, często okazuje się, że są to ludzie, którzy mają wiele do zaoferowania.
Pewien czas temu byłam ze znajomymi na Krakersie (Cracow Art. Week: projekt promujący sztukę współczesną w przestrzeni Krakowa). Po pewnym czasie podszedł do nas mężczyzna. Ubrany był w ciemnogranatową czapkę, w szarozieloną kurtkę i w zwykłe dżinsy. Wyglądał całkiem porządnie, miał lekki zarost, nie czuć było od niego alkoholu, był czysty i umyty. Jedynie pod pachą trzymał prostokątny karton z jakimś napisem. Spytał się czy nie mamy czegoś do jedzenia, tak zwyczajnie, bez skrępowania. Żadna z nas nic nie miała, jednak poszłyśmy do sklepu i kupiłyśmy mu zwykłą kanapkę. Poprosił nas o jeszcze jedną rzecz, jednak już nie aż tak pewnie jak wcześniej. Zapytał, czy nie miałybyśmy nic przeciwko, żeby z nim chwilę posiedzieć. I z jakiegoś powodu, nie wiemy do dzisiaj co nami kierowało, zgodziłyśmy się. W ten sposób poznałyśmy pana Marka.
Pan Marek opowiedział nam o tym jak został bezdomnym - stracił pracę, jego żona wraz z dorosłą córką się od niego odcięły, wstydząc się jego problemu z alkoholem. Na szczęście chęć przetrwania zmusiła go do zaprzestania nałogu. Mieszkał w schronisku, czyli noclegowni dla bezdomnych, gdzie powiedziano mu, że musi być trzeźwy, aby mieć łóżko i dach nad głową. Pamiętając, jak to jest spać na ulicy, podpisał kontrakt zgadzając się na te warunki, szczególnie ze względu na nadchodzącą zimę. Miał niesamowicie silną wolę, żeby zerwać z nałogiem, bo nie każdemu się to udaje, nawet w normalnych warunkach.
Ta rozmowa otworzyła mi oczy na to, jak dużym problemem jest bezdomność.
W Krakowie jest około 30 tys. bezdomnych. To liczba oszacowana, ponieważ trudno jest zbadać ile dokładnie wynosi. Jednak bezdomny bezdomnemu nierówny. Niektórzy borykają się z alkoholizmem i zdobycie alkoholu jest ich jedynym priorytetem. To osoby, które są zawiedzione, gdy dostaną jedzenie, bo liczą na pieniądze na mocny trunek. Są osoby, które chcą stanąć na nogi, ale pytanie brzmi: jak, skoro nie są w stanie doprowadzić się do stanu, w którym będą mogły pójść na rozmowę kwalifikacyjną i dostać pracę? Wiele z tych osób ma problem z poczuciem własnej wartości - bo nikt z nas nie lubi być wytykanym palcami jak trędowaty.
W obecnych czasach miano bezdomnego jest jak znamię, które sprawia, że stajemy się marginesem społecznym. Ludzie bezdomni, nawet jeśli chcą coś zmienić, to nie wiedzą, od czego zacząć. Na szczęście są organizacje pomocowe, np. Dzieło św. Ojca Pio czy schroniska, które pozwalają tym ludziom odzyskać poczucie własnej godności.
Problemem nie jest sama liczebność osób bezdomnych i mnogość przypadków. Bezdomność jest stanem, w którym człowiek nie wie, co go czeka kolejnego dnia - czy uda mu się zdobyć pieniądze, czy będzie miejsce w schronisku, czy też będzie musiał spać na ulicy. To sprawia, że taka osoba nie zwraca uwagi na swój wygląd, bo ma ważniejsze potrzeby. Problemem jest mylenie osób bezdomnych z osobami wykorzystującymi nasze dobre serca, aby zarobić. Bo osoby bezdomne nie wybrały braku schronienia - najczęściej jest to zrządzenie losu, które skutkuje nagłą zmianą sytuacji. Tak jak u Pana Marka, który z dnia na dzień został sam, bez rodziny, bez schronienia i nie wiedział co zrobić. Dlatego ważne jest, aby takie osoby nie czuły się wykluczone - wystarczy kupić bułkę, nie trzeba nawet prowadzić długich rozmów; wystarczy uśmiech albo potraktowanie takiej osoby jak równej sobie - tak zwyczajnie - po ludzku.
Jagoda Cichoń
댓글