Czy nadchodzi koniec świata?
Coroczne apokaliptyczne zapowiedzi uznanych wróżbitów, pradawnych indiańskich kalendarzy czy znawców astrologii zdążyły nas już przyzwyczaić, że rychła zagłada ludzkości jest nie tylko mało prawdopodobna, lecz niemożliwa. Może właśnie dlatego, nie reagujemy, gdy klimatolodzy biją na alarm, że koniec świata jaki znamy nastąpi szybciej niż moglibyśmy się spodziewać.
Już w 2014 roku, IPCC (ang. Intergovernmental Panel on Climate Change - Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu) opublikował obszerny raport dotyczący zmian klimatycznych, z którego wypływa jasny wniosek - jest źle i musimy działać jak najszybciej, aby nie było jeszcze gorzej. Naukowcy mówią wyraźnie i jednomyślnie: zbliża się katastrofa, to my ją spowodowaliśmy i to my musimy ją zatrzymać, albo przynajmniej zminimalizować jej skutki. W wyniku działalności człowieka i emitowanych przez nas ogromnych ilości CO2 i innych gazów cieplarnianych, klimat zmienia się znacznie szybciej i o wiele bardziej drastycznie niż miało to kiedykolwiek miejsce. Według wielu badań, jesteśmy odpowiedzialni nawet za ponad 100% wzrostu średniej temperatury rocznej Ziemi, gdyż zgodnie z jej naturalnym cyklem, powinno teraz nastąpić stopniowe oziębienie. Eksperci we wcześniej wspomnianym raporcie przedstawiają kilka scenariuszy jakie mogą nas czekać, w zależności od tego jak bardzo uda nam się zmniejszyć wzrost temperatury. Najmniej drastyczny z nich, a równocześnie najtrudniejszy do osiągnięcia, zakłada zmianę średniej temperatury rocznej o maksymalnie 2,3°C, najbardziej pesymistyczny mówi aż 5,4°C. Jednak pod koniec ubiegłego roku, nowy raport IPCC, mówi o tak zwanych "punktach krytycznych" zmian klimatu, których przekroczenie będzie mieć nieodwracalne i bardzo dramatyczne skutki - jest to wzrost średniej temperatury o 1,5°C oraz 2°C do końca tego stulecia. Niestety na chwilę obecną szansa na nieprzekroczenie pierwszego progu wynosi 1%, zaś na zatrzymanie się przed drugim z nich to "aż" 5%. (Przy utrzymaniu obecnych tendencji, przekroczenie pierwszego progu przewidywane jest przed rokiem 2030.)
Aż 97% klimatologów jest zgodna co do zmian klimatycznych i ich antropogeniczności, potwierdza to m. in. Polska Akademia Nauk. Badacze dają nam dwanaście lat na działanie, zanim wszystkie żywioły sprzymierzą się przeciwko ludzkości.
Ogień
Już od czasów neolitu, ludzkość potrzebowała coraz więcej energii i przestrzeni. Rewolucja neolityczna zmieniła wiele w życiu ówczesnego człowieka - pozwoliła na dalszy rozwój i powiększanie się populacji. Tę przestrzeń pozyskaliśmy właśnie poprzez karczowanie lub spalanie porastających Ziemię pierwotnych lasów, spalając w ten sposób pozyskaną biomasę otrzymaliśmy energię. Na następną tak znamienną rewolucje przyszło nam poczekać kilka tysięcy lat, ale przyniosła ona jeszcze większe zmiany dla ludzkości. Rewolucja przemysłowa dała nam maszynę parową, a potem i elektryczność, tym samym zwiększyło się znacznie zapotrzebowanie na energię - pozyskiwaną z węgla (później też gazu i ropy). To wszystko pośrednio sprawiło, że pod koniec wieku XX Francis Fukuyama, amerykański politolog, filozof i socjolog, stwierdził, że historia się skończyła i teraz przyszło nam żyć w spokoju i szczęściu. Niestety, rzeczywistość okazuje się być trochę inna. Spalając węgiel, wcześniej zmagazynowany w różnych miejscach na Ziemi, doprowadziliśmy do zachwiania naturalnych cyklów regulacji zawartości tego pierwiastka w atmosferze. Tym samym stanęliśmy przed największym w historii zagrożeniem dla gatunku ludzkiego i innych gatunków zamieszkujących naszą planetę - katastrofą klimatyczną.
Powietrze
Wzrost zawartości CO2 w atmosferze nie jest związany z zanieczyszczeniem powietrza, jak niekiedy błędnie uważają nawet najwyżej postawieni politycy, nie jest również wynikiem aktywności wulkanów (CO2 produkowane przez wulkany to zaledwie 1% tego co wytwarza człowiek). Dwutlenek węgla jest gazem cieplarnianym, nie jest on trujący, naturalnie występuje w powietrzu w stężeniu ok. 0,5 promila. Jednak zbyt duża zawartość tego gazu w atmosferze działa tak, jak ubranie grubego swetra - w dużym uproszczeniu, zatrzymuje energię wypromieniowywaną przez Ziemię (pozyskaną wcześniej ze Słońca) w atmosferze.
Woda
Wzrost średniej temperatury ziemskiej ma szereg implikacji. Jedną z wielu jest podnoszenie się poziomu mórz i oceanów (na skutek topnienia lodowców), które zagraża najchętniej zamieszkiwanym miejscom na naszej planecie - wybrzeżom. Jednak co może nam Polakom zagrażać podnoszące się morze? Nawet jeżeli Hel stanie się archipelagiem, a ⅓ Gdańska zostanie zalana, to mamy jeszcze mnóstwo terenów niezagrożonych. A problem uchodźców klimatycznych, którzy będą uciekać z swoich krajów, gdyż staną się one niemożliwe do życia? To nie do nas! I tak większość z nich będzie szukać schronienia w bliższych im i bogatszych niż Polska krajach. Co za szczęście, że mieszkamy w miejscu, gdzie zmiany klimatyczne nie będą problemem!
Niestety nie do końca, mało kto zdaje sobie sprawę, że Polska pod względem zasobów wodnych wypada gorzej niż np. Hiszpania czy Egipt. A może być tylko gorzej, bo z obecną infrastrukturą, zabetonowanymi rzekami i zmniejszającą się intensywnością opadów będziemy retencjonować za mało wody, żeby dostarczyć jej w momentach kryzysowych. Ponadto zwiększająca się fala uchodźców klimatycznych przybywających do Europy dotknie również nas, tylko że zostanie to nieco opóźnione w czasie.
Ziemia
To w dużej mierze dzięki glebie, gatunek ludzki mógł żyć i rozwijać się. Ziemia jest przestrzenią nie tylko do zakładania miast i budowania domów, ale też odgrywa kluczową rolę dla rolnictwa, które dostarcza ludziom jedzenia, a także zapewnia pożywienie dla zwierząt. Coraz częstsze susze na przemian z ulewnymi deszczami sprawiają, że uprawa roli staje się jeszcze trudniejsza. Susze glebowe w połączeniu z nadmierną eksploatacją terenów, prowadzą do degradacji, której tempo nie może być kompensowane przez naturalne procesy regeneracji. To wszystko sprawia, że bezpieczeństwo żywnościowe w krajach nawet takich jak Polska może zostać zachwiane już w przeciągu kilku najbliższych lat, a widmo głodu, które udało nam się zażegnać więcej niż wiek temu znowu powróci nad Europę. Nie wspominając o wielu państwach m. in. Afryki, w których problem z zapewnieniem podstawowych potrzeb przez panujący tam klimat już istnieje, a będzie się stale pogłębiać.
Czy jest dla nas nadzieja?
Wydawać by się mogło, że stoimy teraz bezsilni w obliczu nadchodzącej apokalipsy i jedyne co nam pozostało, to zażegnanie wszelkich sporów i oczekiwanie na kres ludzkości w spokoju ducha. Jednak, jeśli zadziałamy szybko, może nie będziemy musieli się rozstawać z naszymi marzeniami o przyszłości, a katastrofa klimatyczna zostanie zatrzymana. Jedną z dróg jakie można wybrać są zmiany w stylu życia, które mają na celu zmniejszenie naszego śladu węglowego*. Możemy na przykład ograniczać spożycie mięsa i innych produktów odzwierzęcych, stawiać na lokalne towary, poruszać się komunikacją zbiorową lub rowerem, unikać samolotowych podróży. Jednak, by zmiany indywidualne przyniosły realne środowiskowe korzyści, muszą one stać się trendem na globalną skalę, nie tylko w Europie, ale też wśród stale zwiększającej się populacji krajów rozwijających się. Rozpowszechnianie się takich postaw to długotrwały proces i choć już zauważalne są zmiany np. w popycie na produkty odzwierzęce, głównie mięso (wg. raportu agendy ds. żywienia i rolnictwa ONZ nastąpił pierwszy spadek w tym sektorze od 20 lat) to niestety są one mało efektywne biorąc pod uwagę czas, jakim dysponujemy. Dlatego warto zastanawiać się nad swoimi codziennymi wyborami, jednak równocześnie warto również popatrzeć bardziej holistycznie i walczyć o zmiany systemowe. By jak najszybciej i jak najlepiej powstrzymać zmiany klimatu, niektóre reformy muszą spłynąć z góry, od władz państw i korporacji. To one muszą przejść na bezemisyjną energię, ograniczyć produkcję odpadów, dbać o wyższe standardy w transporcie i przemyśle. Jednak nie zasiadając w sali sejmowej lub w zarządzie międzynarodowego przedsiębiorstwa, możemy jedynie doprowadzić do tych zmian systemowych poprzez nacisk na osoby decyzyjne i zwiększanie świadomości wśród innych obywateli o ważnych tematach klimatycznych. Jedną z form wywierania takiej presji, są popularne w ostatnim czasie strajki uczniowskie, znane w Polsce jako Młodzieżowe Strajki Klimatyczne, będące częścią globalnego ruchu Fridays For Future.
Przyszłość w rękach nastolatków
Wszystko zaczęło się od piętnastoletniej Szwedki - Grety Thunberg, która pod koniec sierpnia 2018 roku postanowiła sprzeciwić się bierności światowych przywódców wobec zmian klimatycznych. Jej protest przyjął formę rezygnacji z cotygodniowych piątkowych zajęć szkolnych na rzecz przypominania politykom przy szwedzkim sejmie, że mamy problem, który powinni rozwiązać. Jak sama mówi: "Wielu z was niepokoi się, że opuszczamy zajęcia szkolne, ale zapewniam was, wrócimy do szkół jak tylko zaczniecie słuchać nauki i zapewnicie nam przyszłość". Ruch FFF zrzesza już setki tysięcy młodych ludzi przychodzących na protesty w ponad 100 krajach. Najbliższy globalny strajk młodzieży odbędzie się już 20. września, w samej Polsce strajkować będzie prawie trzydzieści miast. To młodzi ludzie i przyszłe pokolenia zostaną dotknięci kryzysem klimatycznym w największym stopniu. Postulują głównie, by polskie władze podjęły realne działania zapobiegające dalszym zmianom klimatu, ogłosiły kryzysowy stan klimatyczny, zaplanowały sprawiedliwą transformację energetyczną, a także by temat kryzysu klimatycznego dosadniej wybrzmiewał w debacie publicznej.
Jeśli czujesz, że nie chcesz żyć w świecie rodem z apokaliptycznych wizji, przyjdź 20. września na Protest Tysięcy Miast rozpoczynający się również w Krakowie o godzinie 10.
Do zobaczenia!
*ślad węglowy - (wg definicji T. Wiedmann i J. Minx "Ecological Economics Research Trends", 2008) - suma emisji wszystkich gazów cieplarnianych, spowodowanych przez organizację, zdarzenie lub produkt
źródła:
Ola Taran, numer wrześniowy
zdjęcia pochodzą z fanpage'a MSK Kraków
Comments